23 gru 2012

Wesołych Swiąt !!!

Z biblioteki przyniosłam coś świątecznego do czytania i słuchania:






Wszystkim odwiedzającym i czytającym bloga życzę pięknych świątecznych dni, rodzinnych spotkań oraz wymarzonych książkowych prezentów pod choinką !!

  Pójdźmy wszyscy do stajenki,
Do Jezusa i Panienki!
Powitajmy maleńkiego
I Maryję, Matkę Jego.



22 gru 2012

EL James "50 twarzy Greya"






Przeczytałam i ja.
Pewnie już wszyscy wiedzą z grubsza o co chodzi, więc bez opisu fabuły.

W sumie wiele hałasu o nic.
I scen łóżkowych też nie ma na co drugiej stronie (jak wyczytałam w jakiejś recenzji), w całej książce wydaje mi się, że może z 10. Co więcej - na pocałunek przyjdzie czekać czytelnikom 90 stron, a do kontaktu cielesnego dochodzi gdzieś w okolicach strony nr. 150.
Książki nie sposób brać na poważnie. Główna bohaterka co chwilę się rumieni i przygryza wargę, a przystojniaka świerzbi ręka. Ana ma w zwyczaju używać w kulminacyjnych momentach wyrażeń: rany julek  i o święty Barnabo. Rozbawiła mnie komunikacja mejlowa, drażniła wewnętrzna bogini wymachująca pomponami (swoja drogą wewnętrzna bogini gimnastykuje się co chwilę, zaś Ana nie cierpi ćwiczyć).

W sumie tyle. Czytało się szybko i nie trzeba było wysilać.

Moja ocena: 4/6 (z minusem za wewnętrzną boginię)

10 gru 2012

Andrzej Pilipiuk "Operacja Dzien Wskrzeszenia"


W 2014 roku doszło do katastrofy nuklearnej. Swiat stanął na krawędzi zagłady, ludzkość jest na wymarciu, na skażonych terenach nie da się mieszkać. Ci, którzy ocaleli, skazani są na wegetację. Do atomowego armageddonu przyczynił się w bardzo dużym stopniu ówczesny prezydent Polski. Zespół naukowców z tajemniczego warszawskiego instytutu wydaje więc na włodarza "wyrok". Aby odwrócić bieg wydarzeń i przywrócić życie miliardom ludzi, postanawiają wysłać w przeszłość wyszkolonych młodych ludzi. Agenci muszą znaleźć dziadka (dziadków) prezydenta i zaaplikować mu zmutowanego ubezpładniającego wirusa świnki. Prezydent Paweł Citko nigdy się nie narodzi, świat nie ulegnie destrukcji. Maszyna czasu przenosi specjalnie wybranych licealistów w inną epokę. Jednak najmniejszym problemem jest znalezienie w XIX-wiecznej Warszawie poszukiwanego chłopaka. Najwyraźniej carska ochrana jest dobrze poinformowana i wie o przybyszach z przyszłości, bez problemu udaje się odczytać rosyjskiemu urzędnikowi dane z laptopa. Misja staje się coraz bardziej niebezpieczna.

Książkę czytało się szybko i łatwo. Lektura odprężająca i nie wymagająca wysiłku. Trzeba przymknąć oko na drobiazgi oraz to, że temat podróży w czasie był już przerabiany w książkach i filmach wiele razy. Skojarzenia z Terminatorem nieuchronne - świetlista kula pojawiająca się znikąd, sam pomysł unieszkodliwienia dziadka, aby się nie narodził potomek.
Na plus - wizja Polski jako sprawcy globalnego nieszczęścia i zbawcy ludzkości jednocześnie, to było dla mnie nowością, filmowo to zawsze Amerykanie ratują świat  ;)
Książka wprawdzie z gatunku fantastyki, ale raczej dla początkujących  (lub nastolatków) niż koneserów gatunku.

Moja ocena: 4,5/6

2 gru 2012

Irena Matuszkiewicz "Dziewczyny do wynajęcia"


Całkiem przyjemne czytadło.

Zuzanna Korecka, polonistka (chwilowo bez pracy) wiedzie uporządkowane życie w prowincjonalnym mieście. Narzeczony naciska na ślub, mieszkają już jakiś czas razem, ale dziewczyna nie chce w najbliższym czasie stawać na ślubnym kobiercu. Nieoczekiwane zaproszenie od przyrodniej siostry uruchamia lawinę dziwnych, śmiesznych i niebezpiecznych wydarzeń. Początkowo miała tylko pilnować przez kilka dni mieszkania Weroniki i zaopiekować się psem w czasie nieobecności właścicielki. Jednak wyjazd do dużego miasta przeciąga się, spotkanie z koleżankami ze studiów skłania Zuzannę do podjęcia pracy w najmodniejszej restauracji w mieście. W stroju kelnerki zbiera materiał do sensacyjnego reportażu, wkręca się też podstępem do redakcji dużej gazety. Poznaje również interesujące osoby: namolną sąsiadkę - lekomankę Inkę, tajemniczego osiłka Radosława oraz nieco zwariowanego Cezarego. Okazuje się, że doktor Weronika pojawia się i znika, snuje misterną intrygę.

Czytało się szybko i lekko. Z zaciekawieniem czekałam na finał. Niestety koniec jest najsłabszym punktem książki. Trochę wątków nie jest zakończonych ( i nie muszą być, ale chciałabym wiedzieć co było dalej z innymi postaciami). Rozwiązanie sprawy i zagadek otaczających siostrę - zbyt nagłe, jak z melodramatu. Poza tym lektura łatwa i odprężająca.

Moja ocena 4/6 (właściwie z minusem, za końcówkę)

26 lis 2012

Henryk Worcell "Wpisani w Giewont"


Książka podajowa. Wzięłam ze względu na tytuł, spodziewałam się, że przeczytam o ludziach, którzy zginęli w górach.

Henryk Worcell przybliża międzywojenne Zakopane. Niepowtarzalny klimat tego miejsca tworzyli przede wszystkim wyjątkowi ludzie, artyści i pisarze. Worcell w swoich wspomnieniach przybliża osoby związane z Zakopanem. Specjalne miejsce w pamięci i sercu zajmuje pani Maria, wdowa po Kasprowiczu, goszcząca w swoim domu wybitne osobistości z kręgu literackiego. Na Harendę przychodził Gombrowicz, często bywał również Witkacy. Worcell przyjaźnił się ze Stapińską i Konińskim. Można się dowiedzieć trochę ciekawych rzeczy o artystach i pisarzach, o samym autorze i sławach tamtych lat oraz poczuć klimat Zakopanego lat trzydziestych.



Moja ocena: 4,5/6

24 lis 2012

Artur Baniewicz "Pogrzeb czarownicy"


Kolejne spotkanie z Debrenem z Dumayki. Niby potencjał jest, niby trochę interesujące, pomysły ciekawe (tym razem magun znalazł stałą pracę na teleportnisku), ale po kilkunastu stronach ciężko się czyta. Za długie te księgi (jak na opowiadania) i chciałoby się szybciej przewracać kartki. Akcja się jakoś nie klei, nie bardzo mogłam się w niektórych miejscach zorientować, o co chodzi, ciągnie się to wszystko niemiłosiernie i w zasadzie kończy na niczym. Dalej nie wiadomo, po cóż to wędruje Debren po świecie, dlaczego nie może (?) dojść do tej swojej Dumayki. Nadal jest naiwny, niezdarny, nawet jak coś planuje, to nie za bardzo mu wychodzi, daje się wmanewrować w straceńczą misję. Zawsze gotów gnać na ratunek bliźnim. "Pogrzeb czarownicy" to wykoślawiona wersja mitu o Pigmalionie, niestety denerwuje i nuży, a teoretyczne rozwiązanie "problemu" drączącego ową czarownicę i techniczne jego wykonanie - to jakiś kiepski pomysł.

Co mi się podobało? Może to, że autor puszcza oko do czytelnika, niby świat z grubsza stylizowany na feudalny, średniowieczny. Ale zaskakująco dużo odniesień do współczesności. Są duszyści i juryści, a nawet paparazzi robiący "zdjęcia". Działa prężnie teleportnisko (podróżni wsiadają do wrzecion i mkną powietrznymi jelitami 4 km nad ziemią, maja nawet wypadochrony), buduje się furostrady.

Ostatni tom sagi przeczytam tylko dlatego, że leży na półce i chcę sprzedać razem wszytskie części, może ktoś to kupi ...


Moja ocena: 2/6 (przede wszytskim za formę)



Fragment - może kogoś rozśmieszy, mnie się podobały właśnie takie drobnostki:

-To i do prowadzenia fury hełm u was trzeba zakładać?- Debren zerknął na stojący obok zaprzęg z mieszaniną słabo skrywanej kpiny i dobrze skrywanej zazdrości. Niby wiadomo, że Wschód od zawsze był pół wieku do przodu, ale choć magun starał się brać na to poprawkę, nadal dawał się zaskakiwać nowatorstwem tutejszych rozwiązań. - Myślałem, że jeno jeźdźców rasowych rumaków ów przepis dotyczy. Ale do muła - zaniepokoił się nagle - chyba hełmu nie trzeba?
- Do muła nie - uśmiechnął się łaskawie Udebold. - Od prowadzącego furę też zresztą nikt nie wymaga, by w szyszaku jeździł. Choć owszem, był projekt wprowadzenia pasów, by w razie czego pijany woźnica z ławki na wyboju nie zleciał. Aleśmy, o naszym cechu mówię, oprotestowali, i póki co, w życie nie wszedł.
- Cechu ... wozackim? - Debren trochę się pogubił.
- No co też wy ... Macie mnie za wąchacza końskiego smrodu? Zaden Rimel nie żył nigdy z gapienia się na kobylą rzyć! O kamieniarskim mówię. - Widząc, że czarodziej nadal nie rozumie, wyjaśnił spokojniej: - Projekt furostrad dotyczył, czyli, o czym pewnie w drewnianej Lelonii nie wiecie, dróg kamieniem moszczonych. I w nasz cechowy honor pośrednio uderzał, że niby materiał dostarczamy marny. Choć po prawdzie całkiem nie o to posłom szło, a o usunięcie strat, które powoduje wypadnięcie furmana na furostradzie. Bo, jeszcze raz podkreślam, jeno traktów bitych dekret miał dotyczyć.
- A, rozumiem Ze niby na zwykłym gościńcu, w błoto i piach spadając, woźnica wielkiej krzywdy nie dozna?
- Woźnica? - zdziwił się kamieniarz. - A kogo obchodzi jakiś tuman,co z własnej fury zlatuje? O wozie mówię i ładunku. Oraz o budowlach, co nieopodal stoją. Pewnie się to w waszej lelońskiej  głowie nie mieści, ale na furostradzie, dzięki twardej nawierzchni i resorom, prędkość pojazdów do prędkości szarży rycerskiej niemal się zbliża. To sobie wystawcie , czym mogłoby się skończyć pozostawienie koni samopas.                   
 ( str. 13)

9 paź 2012

Richard Condon "Honor Prizzich"





Jeśli ktoś zaczął czytać książki o tematyce mafijnej od "Ojca chrzestnego", wszystkie inne będzie do niej porównywał. Honor Prizzich przy książce Puzo wypada blado, nie zaskakuje, ale jednak czyta się dobrze i koncentruje uwagę na innych motywach.

Charley Partanna jest specem od mokrej roboty, w dodatku synem consiliogre i zaufanym człowiekiem rodziny, niedoszłym zięciem Vincenta Prizzi. Na weselu (w sycylijskim stylu) poznaje ładną, interesującą kobietę, Irene Walker i zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Od tej chwili w życiu Charleya wielką rolę odgrywa miłość i związane z nią rozterki (jak wyznać ukochanej prawdę o sobie, czy Prizzi zaakceptują wybrankę, jak ma wyglądać dalsze życie, jak zachować się wobec byłej narzeczonej Maerose Prizzi). Płatny morderca daje się wodzić za nos kobiecie, a na jaw wychodzą co chwilę kolejne niepokojące fakty. Równocześnie don Corrado Prizzi przygotowuje wielki przekręt, mający przynieść milionowe zyski. Charley odgrywa w tym misternym planie kluczową rolę. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z wcześniejszymi założeniami, podczas porwania szefa banku ginie przypadkowy świadek przestępstwa: żona wysoko postawionego policjanta. Prizzi będą musieli zminimalizować szkody, a Charley wybierać między obowiązkami wobec rodziny a miłością.

Książka Condona to w głównej mierze portret Charleya, jego myśli, plany, działania, rozważania o honorze, historia gangstera.  Wątek miłosny to trójkąt  Maerose-Charley-Irene, nie brakuje też motywu córki marnotrawnej oraz problemu zbrodni i kary. Miejscem akcji jest Nowy Jork, autor zagląda za kulisy i  pokazuje przekupnych policjantów i polityków, imprezy rodzinne we włoskim stylu a także naradę bossów. Warto zwrócić uwagę na komiczne fragmenty: czy ktoś potrafi sobie wyobrazić gangstera ogarniętego manią czystości i szorującego podłogi?


Moja ocena: 4/6

Ciekawość nie popłaca. Wiedziałam, że kiedyś był taki film, ale nigdy nie miałam okazji go obejrzeć. W trakcie lektury skorzystałam z internetu i zerknęłam na obsadę, aby skonfrontować swoje wyobrażenia z wizją reżysera. Zaskoczył mnie mocno fakt, że Charley to Jack Nicholson, a Maerose gra Anjelica Huston. Jack Nicholson jako Partanna całkowicie mi się nie podoba i nie mogę sobie wyobrazić go w tej roli. Doczytałam, że ich kreacje nominowano do Oscarów, Huston zdobyła nawet statuetkę, jednak nadal nie mogę się przekonać.
Honor Prizzich to część cyklu (przed czytaniem nie wiedziałam o tym, może bym się wcale nie skusiła na książkę, nie lubię czytać, jeśli nie mam pod ręką, albo w zasięgu bibliotecznym następnej części). Ciekawe, jak się wiedzie Charleyowi Partannie w kolejnych tomach ;)

8 paź 2012

Matuszkiewicz

Dorota, właścicielka salonu kosmetycznego, dostaje w spadku kamienicę. Babka wyrzekła się matki i wnuczki dawno temu, ale Dorota chce wrócić na stare śmieci i otworzyć na prowincji gabinet kosmetyczny z prawdziwego zdarzenia. Pomaga jej w tym biznesmen Błażej Jodłowski, wyraźnie zauroczony młodszą od siebie kobietą. Uporządkowane życie trzydziestolatki wywraca do góry nogami stała klientka Gabriela Haczyńska. Przypadkowo zostaje odmłodzona o dobrych 20 lat (zamiana tubki z kremami), własny mąż i dzieci nie poznają Gabrieli, biorą ją za oszustkę, być może nieślubną córkę. Gabi zostaje bez dachu nad głową i wprasza się do mieszkania Doroty. Kosmetyczka zaś będzie poszukiwać genialnego specyfiku, jak się okaże wynalazku dziwacznego profesora.

Książkę czytało się szybko. łatwo i przyjemnie. Przeszkadzał mi tylko wątek fantastyczny - gdyby nie ów cudowny krem przywracający młodość historia byłaby całkiem w sam raz. Momentami zabawna, radosna, ale też i miejscami smutna. Przemiana Gabrieli jest ucieleśnieniem powiedzenia "uważaj o czym marzysz, bo może się spełnić". Zamiast nowego wspaniałego życia w pięknej skórze trzydziestolatki - Gabi musi porzucić wygodne życie i pracować w okropnym barze. Zamiast pielęgnować odzyskaną urodę musi poradzić sobie z brakiem pieniędzy, dokumentów. Nie może też nikomu zdradzić własnego nazwiska - bo wezmą ją za niespełna rozumu. Również postacie dalszego planu są w pewien sposób interesująco przerysowane: chłopak Doroty ogarnięty manią kosmetyczną, zapatrzony w siebie narcyz pragnący zachować młodość i urodę, Borek - właściciel baru, patrzący na Gabrysię maślanym wzrokiem oraz prywatny detektyw czarujący kobiety.
Książka bardzo dobra na długie, smutne, jesienne wieczory. Na pewno rozbawi i wprawi w dobry nastrój.

Moja ocena: 4/6

18 wrz 2012

Artur Baniewicz " Smoczy pazur czyli Magiczne i bohaterskie, wesołe i straszne przypadki Debrena z Dumayki"




Opowiadania powstały z tęsknoty za wiedźmińską sagą. Niestety do Sapkowskiego daleka droga i lata świetlne.
Da się przeczytać. Dwa opowiadania mogą się nawet podobać. Jednak zapowiedzi na okładce sugerują coś na wyrost. Aby uniknąć rozczarowania nie należy się nastawić na to, że ma się do czynienia z sapkopodobnym utworem. To nawet nie jest udana kopia. No ale tragicznie też nie jest.

Magun Debren z Dumayki podróżuje po świecie (zmierza do jakiegoś celu, ale w pierwszym tomie nie wiadomo po co i gdzie) z wiecznie pustą sakiewką. Co chwilę ładuje się w jakąś kabałę i musi wykorzystywać swoje umiejętności magiczne, wspomaga się także wiedzą z zakresu medycyny. Jego życie nieraz bywa zagrożone, ale jest pacyfistą i gardzi użyciem broni. Ma okazję wykazać się swoim kunsztem szukając właścicielki sprośnego bucika, czy rozwiązując zagadkę tajemniczych i strasznych zdarzeń w zamtuzie, albo przyłączając się do wyprawy na smoka.

Książka nie powala na kolana. Niestety miałam problem ze zrozumieniem intrygi w dwóch opowiadaniach. Nie wiem, może jakbym przeczytała ponownie - rozgryzłabym o co chodzi (nie wiem, nie chciało mi się zagłębiać ponownie i analizować gdzie przyczyna, skutek, gdzie sedno sprawy, kto, kiedy i dlaczego). Książkę ratuje jednak ostatnie dobre opowiadanie "Której oczu nie zapomnieć", przedstawiające nieco inną wersję opowieści o rycerzu walczącym z wiatrakami.

Moja ocena: 3/6


P.S. Jeśli ktoś zamierza kupować - to strata pieniędzy. Mnie udało się wylicytować 3 tomy za jedyne 1 €, więc nie było czego żałować ;)

29 sie 2012

Daphne du Maurier "Oberża na pustkowiu"

Mary - młoda dziewczyna wychowana na farmie, przeprowadza się po śmierci matki do swojej ciotki. Ma zacząć nowe życie u boku zaradnej i sympatycznej osoby, siostra zmarłej mamy ma wprowadzić nieobytą pannę w świat. Po przyjeździe okazuje się, że ciotka nie jest już osobą, która odwiedziła rodzinny dom dawno temu, nic nie zostało z radosnej i zakochanej kobiety, to Mary musi wziąć na siebie ciężar opieki nad wiecznie przestraszoną i przedwcześnie postarzałą ciotką. Wuj zaś trzyma wszystkich żelazną ręka i obraca się wśród najgorszych szumowin. O nowym wspaniałym życiu nie może być mowy, zwłaszcza że dziewczyna staje się świadkiem zbrodni. Mary nie może liczyć na pomoc krewnej, nie wie też, czy może zaufać człowiekowi, który jest bratem wuja.

Powieść Daphne du Maurier powstała w 1936 roku (org. Jamaica Inn). Być może dawno temu mogła być czytana z wypiekami na twarzy. Mnie nie ogarnął nastrój grozy, ani nie przestraszyła ponura oberża z dala od ludzkich siedzib. Czytając skupiłam się raczej na klimacie kornwalijskiego wybrzeża, zapuszczałam się na torfowiska - dotychczas Wielka Brytania kojarzyła mi się literacko raczej z wrzosowiskami. Opowieść o niecnym życiu oberżysty dopełnia przyroda - dni są deszczowe, ponure, mgliste, Mary zaś zjawia się u rodziny w środku nocy. Jest i wątek romansowy - taki sobie. Wątek kryminalny zaś może zaskoczyć.

Czytało się dobrze.
Moja ocena: 4/6



Fragment:
Umilkł na chwilę, wpatrując się w pusty kieliszek. Podniósł go i znów odstawił.
- Nie - rzekł - dosyć już powiedziałem. Dzisiaj nie będę więcej pił. Idź spać, Mary, pókim ci łebka nie ukręcił. Masz tu świecę. Twój pokoik jest nad gankiem, trafisz.
Mary bez słowa wzięła lichtarz i miała już przejść obok wuja, gdy ten chwycił ją za ramię i obrócił ku sobie.
- Czasem w nocy usłyszysz turkot kół na trakcie - rzekł - a koła te nie potoczą się dalej, lecz zatrzymają się przed Jamajką. Usłyszysz też kroki na dziedzińcu i głosy pod twoim oknem. Wtedy nie wstawaj z łóżka, Mary, i naciągnij koc na głowę. Rozumiesz?
- Tak, wuju.
- To dobrze. Teraz idź i jeżeli kiedykolwiek zadasz mi choć jedno pytanie, połamię ci wszystkie kości.

20 sie 2012

Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką: Bogusia"



 I znów się dałam nabrać pani Michalak ...

Miała być bajka /nawet najprawdziwszy książę był/, a okazało się, że i w tej opowieści potencjalnym Misterom Rightom czegoś brakuje ...

Bogusia Leszczyńska po kilku latach harówki na holenderskiej farmie przyjeżdża do kraju. I zakochuje się w malutkim nadmorskim miasteczku - Pogodnej. Postanawia otworzyć tu sklepik z nikomu niepotrzebnymi bibelotami. Do pełni szczęścia brakuje jej psa i mężczyzny. Zwierzak znajduje się od razu, problem jest z wyborem właściwego faceta. Bogusia w miasteczku znajduje znacznie więcej niż szukała: jej sklepik staje się nieformalnym miejscem spotkań niezwykłych kobiet, rodzi się przyjaźń, a dawna mieszkanka Warszawy czuje, że znalazła swoje miejsce w świecie. Nie brak i dramatycznych chwil, rodzina Leszczyńskich zostaje wystawiona na ciężką próbę, ale od czego są przyjaciółki i urokliwa miejscowość nad morzem ...

Czytelniczki obeznane z innymi książkami Katarzyny Michalak odnajdą w "Sklepiku z marzeniami" znajome treści i pomysły. Kolejny raz okazuje się, że najlepszym sposobem na życie jest ucieczka z miasta i zaszycie się na sielskiej prowincji, nie trzeba mieć pomysłu na biznes - wystarczy, że wymarzony sklepik się wyśni a dalej to już się ułoży. Tym razem nie ma zbyt wielu motywów ezoterycznych, ale kto wie, co będzie w kolejnej części ;) Zawsze gdzieś w okolicy znajdzie się jakiś szlachetnie urodzony.  Poza tym scenerię dopełniają zwierzęta (Bogusiny pies, Kot Adeli oraz sympatyczna pani doktor prowadząca lecznicę dla czworonogów i nie tylko). Znajome też wydają się zapiski głównej bohaterki wplecione w książkę (poczekajkowa i poziomkowa seria też była wzbogacona o takie wstawki). Okazuje się też (jak w innych utworach), że to co wyglądało na złoto, to zwykły tombak.

Być może dodatkowym atutem będą przepisy kulinarne, jest ich parę, podobno przepyszne ciasta - ale z pieczeniem jestem na bakier, więc nie wypróbuję.

Moja rada: kto nie ma pod ręką kolejnej części, niech się zabierze do lektury dopiero jak już skompletuje serię sklepikową. Zakończenie jest tak napisane, że czytelniczki niecierpliwe albo zbyt ciekawe będą chciały koniecznie dorwać się do kolejnej książki. Ach - to zakończenie, wg mnie niezbyt prawdopodobne (ale nie chcę zdradzać szczegółów) i jakieś takie serialowe ... czyżby chwyt marketingowy mający skłonić do nabycia następnej książki?

W sumie nie wiem, jak to jest z moim lubieniem autorki. Zarzekam się zawsze, że to już ostatni raz i więcej się nie dam nabrać na książki pani Michalak, a jak się trafi okazja, to czytam i nawet mi się podoba (jeśli odjąć wszystkie niedoskonałości). Pewnie znowu się skuszę i będę czytać kolejne bajki-niebajki i mieć nadzieję, że tym razem może będzie "i żyli długo i szczęśliwie".


Moja ocena: 4,5/6

PS. Wiem, kto być może będzie mieć na swojej półce "Adelę" ... Niedługo zaspokoję ciekawość.

31 lip 2012

Elia Barcelo "Das Geheimnis des Goldschmieds"



Młody chłopiec zakochuje się w rówieśnicy matki, pięknej Celii. Ta utalentowana krawcowa ma tak zwaną "przeszłość", kilkanaście lat temu narzeczony porzucił ją w przededniu ślubu, od tej pory w rodzinnym miasteczku jest tematem domysłów i plotek. Celia i młodzieniec przeżywają krótki i burzliwy romans, potem rozstają się. Jednak on nie może zapomnieć swojej pierwszej wielkiej miłości, wyprowadza się do większego miasta, rozpoczyna pracę, staje się znakomitym złotnikiem, ale ciągle o niej myśli i swoje najlepsze wyroby jubilerskie nazywa imieniem ukochanej. Już jako dojrzały mężczyzna postanawia odwiedzić swoje rodzinne miasteczko, jeszcze raz zobaczyć miejsca kojarzące się z młodością i Celią. W jakiś tajemniczy sposób w trakcie podróży przenosi się w czasie, nagle znajduje się w latach 50-tych a jego rodzice jeszcze nie zdążyli się pobrać. Ten kaprys losu jest dla niego wielką szansą, ma okazję naprawić błąd i zatrzymać przy sobie kobietę, którą pokochał. Celia jest młoda, nie wie nic o tym, co ją spotka w przyszłości, on natomiast jest bogatszy w doświadczenie i wiedzę na temat tego, co ma się wydarzyć kilkadziesiąt lat później.
Czy uda się zmienić bieg wydarzeń i odnaleźć utracone szczęście?

Książka króciutka, ale za to pełna emocji i uczuć. Małym minusem jest to, że autorka konstruuje historię na pograniczu realności, fikcji, snów i marzeń i zostawia wybór czytelnikowi. Raczej nie lubię takich otwartych zakończeń, a po lekturze gdybań i dociekań: jak to się mogło skończyć. Czytało się przyjemnie, miła rozrywka i odprężenie. Według mnie też niezły materiał na scenariusz filmowy.

Moja ocena: 4,5/6

24 lip 2012

Jan Zumbach "Ostatnia walka"


Wspomnienia Jana Zumbacha, pilota, bohatera, przemytnika i najemnika. Legendarny dowódca Dywizjonu 303 opowiada o swoim dzieciństwie w Polsce, marzeniach o lataniu i drodze do dęblińskiej szkoły. Musiał pokonać opór matki, a nawet dokonać oszustwa (był tak naprawdę obywatelem Szwajcarii i nie mógł służyć w polskim wojsku), aby móc zostać pilotem. Lata nauki pilotażu dają wgląd w specyficzne metody pracy z przyszłymi asami lotnictwa (w trakcie lektury można zrozumieć sens powiedzenia, że polski lotnik jak trzeba poleci na drzwiach stodoły). Zumbach opisuje lata wojny, ewakuację z Rumunii i przedostanie się do Wielkiej Brytanii, bitwę o Anglię. Pozwala zajrzeć za kulisy i pokazuje życie pilotów-bohaterów, o tym jak radzili sobie ze świadomością, że być może jest to ostatni lot, o wyprawach do Londynu i dowodach sympatii ze strony kobiet. Dalsze życie genialnego pilota w powojennej Europie jest zaprawione wysoką dawką adrenaliny. Jean Zumbach jest współwłaścicielem linii lotniczej i przemytnikiem, szmugluje zegarki, złoto i podejrzanych pasażerów. Zostaje też najemnikiem w Katandze i Biafrze, organizuje w afrykańskich państewkach lotnictwo wojskowe.

Książka powinna zainteresować miłośników historii i lotnictwa oraz lubiących czytać autobiografie. Jan Zumbach opowiedział nie tylko o swoich bohaterskich wyczynach w powietrzu, zamiast malować obraz pilota-bohatera-legendy, pokazał też czytelnikom, jak znalazł się po ciemnej stronie mocy. Z pewnością ten król przestworzy miał co opowiadać w gronie rodziny i znajomych.   


Moja ocena: 5/6   (bardziej za treść niż formę)

21 lip 2012

Joanna Bator "Chmurdalia"

Druga część "Piaskowej Góry".
Wzięłam do ręki z pewną taka nieśmiałością i obawami - czy okaże się równie dobra.

"Chmurdalia" to kolejne spotkanie z Dominiką i Jadzią a także wgląd w kilka krajów, kultur, religii i języków. Dominika Chmura podczas swojej odysei (wędrówki będącej raczej ucieczką) styka się z wieloma barwnymi osobami, przyciąga do siebie nietuzinkowe postacie. Poznaje historię życia Hotentockiej Wenus i jej praprawnuczki, nowojorskiego sklepikarza, greckiej sąsiadki, czy syna amerykańskiego producenta akcesoriów łazienkowych. W książce sporo miejsca zajmuje tym razem Grażynka Rozpuch i osoby z nią związane (Ciocie Herbatki, pan Mopsiński, niemiecki mąż, fryzjer i fotograf z prowincjonalnego miasteczka). Opisanym historiom towarzyszy nocnik Napoleona i jego tułaczka po świecie, ta pamiątka po francuskim cesarzu łączy wiele postaci i jest pretekstem do snucia kolejnych opowieści. Motywem przewijającym się w książce są również syreny. Wiele opowieści wiąże się z wojną, zagładą Zydów, ucieczką przed okupantem.

Książka podobała mi się. Może nie jest tak dobra jak poprzednia część, ale jest równie ciekawa i trudno się od niej oderwać. Jakieś niedociągnięcia, czy nieprawdopodobne zbiegi okoliczności nie przeszkadzają w lekturze a odrobina magiczności dodaje smaku (wątek odwiedzin fotografa i skutki wypicia nalewki). Liczy się przede wszystkim to, że opowieść wciąga.
Podejrzewam, że pojawi się trzecia część i dużą rolę odegra w niej moja ulubienica - Grażynka.

Moja ocena: 5/6

PS. Książka przeczytana dawno temu, ale powoli będę nadrabiać zaległości wakacyjne. W kolejce do opisania jest kilka tytułów.

25 cze 2012

Latifa "Ukradziona twarz"


Młoda Afganka opowiada o życiu w Kabulu ogarniętym wojną. O codzienności i małych radościach. Rodzice należą do elity intelektualnej, matka jest szanowanym lekarzem, siostra pracuje jako stewardesa. Latifa ma niedługo zacząć studia dziennikarskie, sama amatorsko wydaje gazetkę dla okolicznej młodzieży. Ma plany i pragnienia, choć od wielu lat trwa wojna, prowadzi życie zwyczajnej nastolatki. Jednak przejęcie władzy przez talibów niszczy marzenia dziewczyny, kolejne dekrety drastycznie ograniczają prawa kobiet. Kobiety zostają pozbawione możliwości nauki i pracy, nie mogą swobodnie podróżować, pozbawiono je opieki medycznej, zarządzenia regulują nawet gęstość siatki na oczy.
Latifa, jej matka i siostra boleśnie odczuwają zmiany, zmuszone do bezczynnego siedzenia w domu powoli tracą siły i chęć do życia, matka nie może pracować w szpitalu, ale zgłaszają się do niej nielegalnie pacjentki potrzebujące pomocy. Latifa postanawia walczyć na własną rękę z przygnębiającą rzeczywistością, razem z koleżanką postanawia uczyć dzieci sąsiadów i w ten sposób przyczynić się do poprawy ich losu.
Warto przeczytać. 

Moja ocena: 4,5/6 
P.S. Dziękuję za książkę Biblionetkołajowi.

10 cze 2012

Marcin Michalski, Maciej Wasielewski "81:1. Opowieści z Wysp Owczych"

Wyspy Owcze widziane oczami dwóch młodych Polaków. Europejskie klimaty, a jednak nieco egzotyczne. Do tej pory Wyspy Owcze kojarzyły mi się z wyspami zagubionymi gdzieś na Atlantyku, surowością krajobrazu i z meczami piłkarskimi rozgrywanymi z reprezentacją Polski.
Marcin Michalski i Maciej Wasielewski przybliżyli mi ten zakątek, przede wszystkim poprzez mieszkańców. Ci pasjonaci Wysp Owczych poznali od podszewki życie Farerów, pracowali w czasie pobytu w przetwórni ryb, a w wolnym czasie zjeździli i schodzili wyspy. Przede wszystkim rozmawiali z ludźmi, a prawie każdy miał w zanadrzu ciekawe historie (o ile udało się je wydobyć).
Książka to zapis obserwacji i spostrzeżeń, ciekawostki. Praktycznie każda dziedzina i każdy temat jest jedną wielką ciekawostką, życie toczy się innym rytmem, warunki geograficzne i pewna izolacja wytworzyły społeczeństwo jedyne w swoim rodzaju (jednak postęp techniczny, łatwość komunikacji i globalizacja zaczynają zmieniać oblicze archipelagu). Michalski i Wasielewski serwują też trochę farerskiej historii i polityki, odwiedzają polskich emigrantów. Z reportaży można wyczytać o wizycie Billa Clintona, podejrzeć boiska piłkarskie, otrzeć się o kulturę i sztukę Wysp Owczych, a także poznać kulisy polowania na grindwale, czy przekonać się, ile esemesów potrafili wysłać Farerzy, aby ich kandydatka wygrała duńską edycję programu rozrywkowego.


Kto chciałby odkryć dla siebie Wyspy Owcze i zakochać się w tym niezwykłym miejscu powinien koniecznie przeczytać książkę !!!

Moja ocena: 5/6

4 cze 2012

Wojciech Cejrowski "Gringo wśród dzikich plemion"

Autora nie znosiłam przez długi czas, książka mi się bardzo podobała.
Zapiski Wojciecha Cejrowskiego czytało się bardzo szybko, przyjemnie i z nutką zazdrości (ach, przeżyć choć część przygód, zobaczyć ten kawałek świata). Z zaskoczeniem stwierdziłam, że i styl i poczucie humoru przypadły mi do gustu.

O książce (a na pewno o Cejrowskim) chyba wszyscy już słyszeli.
Nie będę się długo rozpisywać, napiszę tylko:

Warto przeczytać, polecam!!!

Moja ocena 6/6

23 maj 2012

Chitra Banerjee Divakaruni "Aranżowane małżeństwa"

Zbiór kilkunastu opowiadań, motywem przewodnim są losy i decyzje życiowe młodych indyjskich kobiet. Plany i marzenia Hindusek skonfrontowane są z uwarunkowaniami religijnymi, społecznymi, autorka często uwypukla też zderzenie kultur (kobiety wyjeżdżają do Ameryki, poślubiają obcych mężczyzn, zamiast zachodniego stylu życia czeka ich wtłoczenie w rolę żony i matki, zamiast postępu powrót do tradycji) pokazuje konsekwencje wyboru innego stylu życia i cenę, którą przyjdzie zapłacić za własne szczęście (utrata rodziny, oderwanie od korzeni, samotność). Zadna historia nie kończy się happy endem, szczęście trwa niezwykle krótko, książka doprawiona jest szczyptą goryczy i smutkiem, czasem okazuje się, że dotychczasowe życie to złudzenie i pustka. Nawet Hinduski urodzone w Stanach muszą walczyć o akceptację stylu życia, o prawo do własnego wyboru. Aranżowane małżeństwa są na porządku dziennym, trudno jest przełamać wielowiekową tradycję.
Jednak nawet te smutne historie mają w sobie odrobinę nadziei. Bohaterki, uzależnione od męskiej części rodziny, potrafią nieraz znaleźć w sobie siłę i realizować własne plany, zmagać się z przeciwnościami i zacząć nowe życie. Zakończenia opowiadań pozwalają sądzić, że tak naprawę to nie koniec, ale początek i trzeba zebrać wszytskie siły aby spełnić własne marzenia.

Książka bardzo mi się podobała, nawet mimo smutku wyzierającego z kart. Klimat Indii (nawet jeśli część historii dzieje się w Ameryce) podkreślają  dodatkowo smaki i zapachy - autorka często przywołuje nazwy potraw, gotowanie i kuchnia ocieplają nastrój opowieści. Tak samo jak przewijające się w książce bajecznie kolorowe sari.

Moja ocena: 5/6

14 maj 2012

Milena Agus "Ból kamieni"



Książeczka mała, niepozorna, ale przepełniona emocjami i miłością, na niewielu stronach dzieje się całe życie.

Wnuczka opowiada o swoim dziadku i babci. Opisuje jak się poznali, jak doszło do ślubu, o życiu razem, ale jednak osobno, o tym co działo się w zaciszu sypialni. Babcia jest dla tej młodej kobiety punktem oparcia i odniesienia, najważniejszą osobą w życiu. Wnuczka niedługo sama ma wstąpić w związek małżeński i zamieszkać w domu dziadków. Babcia zawsze była osobą niezwykłą, nawet ekscentryczną, uzdolnioną literacko (ale kryła się ze swoimi utworami, zawsze chowała słynny czarny notes). Wywarła wielki wpływ na życie jedynej wnuczki, praktycznie ją wychowała, bo rodzice-artyści mieli ważniejsze sprawy na głowie, ojciec nie miał kontaktu z rzeczywistością, wiecznie chodził z głową w chmurach i wygrywał w powietrzu koncerty fortepianowe. Historię babci i dziadka dopełniają opowieści o matce i ojcu, los drugiej babci, a także romans sprzed kilkudziesięciu lat. To także książka o szukaniu - przede wszystkim miłości (babcia czeka uparcie na wizyty wielbicieli, ale ci się nie zjawiają, tam gdzie powinna być miłość jej nie ma, zjawia się nagle i zmienia całe życie, wraca się całe życie wspomnieniami do magicznych chwil), o potrzebie akceptacji i zrozumienia. To wszystko na tle sardyńskiego miasteczka Cagliari.
Zakończenie nieco zaskakuje i pozwala spojrzeć z innej perspektywy na wcześniejsze wydarzenia.

Piękna książka.

Z recenzji "Liberation":
Mały klejnot literacki: gładki jak drogocenny kamień i smakowity jak ciastka sardyńskie, całe w miodzie i anyżku.

Moja ocena: 5/6

10 maj 2012

Losowanie - wyniki

W związku z rocznicowym konkursem wrzuciłam karteczki z nickami do maszyny losującej:
Następuje uruchomienie maszyny:

Blog ma dwa lata, więc sowa pocztowa dostarczy dwie przesyłki. Los uśmiechnął się do cyrysi i hiperboli - proszę o adres (moj mail bluejanet@gazeta.pl)


Szczęśliwcy otrzymają jedną z książek (proszę wskazać w mailu) i słodkie "coś":


Dziękuję wszytskim za udział i życzę szczęścia następnym razem!

7 maj 2012

Aravind Adiga "Biały Tygrys"


Nieczęsto mam okazję i ochotę na przeczytanie książki o Indiach. W ostatnim czasie jednak trafiły do mnie aż trzy książki o tym kraju, pożyczone, więc trzeba szybko skończyć. Mam jednak okazję zanurzyć się trochę w tej kulturze i obejrzeć z różnych stron, odkryć Indie poprzez ludzi, barwy, smaki i opowieści.

Balram Halwai jest młodym, zdolnym i przedsiębiorczym Hindusem. W swojej wiosce i rodzinie uchodził za wielką nadzieję, miał spełnić sen o potędze i szczęściu. Był nazywany białym tygrysem - a taki rzadki okaz rodzi się według legend raz na sto lat i jest wyjątkowy. Jednak biały tygrys nie może żyć w klatce, potrzebuje przestrzeni, wolności, nie może być spętany więzami i ograniczeniami. Balram porównuje Indie do wielkiej klatki pełnej kogutów, które same się pilnują, pilnują innych wkoło, nie wyjdą z niej nawet wtedy, gdy drzwi będą otwarte. Balram pokazuje Indie nie z perspektywy bollywoodzkich kolorowych filmów. Jego Indie pełne są ciemnych zaułków, ciasnych klitek, bezdomnych, ludzi z nizin, którzy nigdy nie dowiedzą się, jak wygląda supermarket czy kino, skazanych na los biedaków.

Balram wyjeżdża do Delhi i zdobywa pracę szofera bogatej rodziny z jego dawnej wioski. Oprócz prowadzenia samochodu zajmuje się również gotowaniem, sprzątaniem, jest chłopcem na posyłki. Zawsze do usług, o każdej porze. Jest również świadkiem kryzysu w małżeństwie swojego pana, prowadząc samochód i słuchając rozmów uczy się też przy okazji, jak się robi wielkie interesy, kogo trzeba przekupić, jak załatwić różne rzeczy. Balram w miarę upływu czasu chce dla siebie czegoś więcej, nie chce pozostać w obrębie swojej kasty, chce zakosztować tego samego, co zamożni. Chce "wyjść z kojca". Jednak cena jaką mu przyjdzie za to zapłacić może być zbyt duża, Balram zdaje sobie sprawę, że swoje szczęście okupi śmiercią bliskich i utratą przeszłości, utratą spokoju. Przepustką do lepszego życia jest bowiem kradzież i zabójstwo własnego pana, a bliscy zamordowanego zemszczą się okrutnie  na rodzinie szofera.  

Balram snuje swoją opowieść przez kilka kolejnych nocy. Jego historia przybiera formę listów, adresowane są do premiera Chin, który przyjeżdża z wizytą. Halwai chce mu pokazać czym jest ekonomia w wydaniu indyjskim i jak dojść do sukcesu.

Książka podobała mi się, dobra była, ale po głośnej i nagradzanej książce spodziewałam się czegoś więcej.

Moja ocena: 4/6

3 maj 2012

Dwa lata blogowania za mną ...

I następne przede mną ...

Dziękuję wszystkim czytelnikom mojego bloga za obecność, czytanie, komentowanie i inspirację. Przypominam o możliwości wymiany i rezerwacji (prze)czytanych książek.

Trochę statystyki z okazji 2 rocznicy /05.2010-05.2012/:
* 125 postów 
* 19 obserwatorów
* wg mapki z prawej strony: 12686 odsłon, system zarejestrował 4419 osób z 36 krajów, /Record New Visitors: November 6, 2010: 43, Record Flag Counter Views: May 9, 2011: 108/
* największym powodzeniem cieszą się posty:  Sapphire "Push" /489 wyświetleń/, Ruth Benedict "Chryzantema i miecz" /130/, Roger Zelazny "Aleja Potępienia" /119/
* 116 komentarzy.


Dziękuję Wam z całego serca!!
Proszę również o uwagi i krytyczne wpisy, a także ocenę szaty graficznej (wybieram tła nieczarne i niebiałe, niezbyt ciemne i niezbyt jasne, wydają mi się mniej męczące, jak najmniej zbędnych rzeczy i udziwnień, tylko podstawowe opcje). Być może muszę się poprawić, albo coś zmienić.

Na koniec niespodzianka. Oczywiście książkowa. Proszę zgłaszać się w komentarzach - do rozlosowania tajemnicze "coś" z moich zbiorów. Wystarczy chęć zaopiekowania się książką. Losowanie za tydzień.





13 kwi 2012

Hans Fallada "Każdy umiera w samotności"




Otto i Anna Quangel mieszkają w Berlinie, Europa pogrążona jest w wojnie, oni jednak żyją tak jak zawsze w swoim własnym małym świecie. To monotonne życie jednak zmienia się, gdy jedyny syn ginie na froncie. W obliczu osobistej tragedii zaczynają stawiać pytania i wątpić w działania rządzącej partii. Chcą zrobić coś, co będzie aktem sprzeciwu i odwagi. Ale czy mucha jest w stanie pokonać słonia? ...
Małżeństwo postanawia pisać karty i listy wzywające do oporu, teksty na pocztówkach mówią o bezsensie wojny, obnażają nieudolność, błędy i kłamstwa nazistowskiej władzy. Każdej niedzieli wędrują ulicami Berlina i podrzucają własnoręcznie napisane karty na klatkach schodowych, parapetach. Mają nadzieję, że karty wywołają jakiś skutek, może inni pójdą w ich ślady i wkrótce w całym mieście ludzie będą stawiali bierny opór. Niestety ich nadzieje są złudne. Kilkaset pracowicie wypisanych ulotek znalazcy od razu odnoszą na policję. Nikt nie chce ryzykować, nawet przeczytać do końca, strach jest większy.
Quangelowie nie odnoszą zwycięstwa, nie zmieniają świata, ale ich działania są bardzo uciążliwe dla partii, to że ktoś myśli inaczej i ośmiela się o tym pisać jest dowodem na to, że nie wszyscy są posłuszni i nie wszyscy dali się uwieść ideologii.

Książka dość gruba, ale przeczytać warto. Historia małżeństwa z ulicy Jablonskiego splata się z losami innych mieszkańców tego samego domu, oraz narzeczonej poległego syna i komisarzem prowadzącym sprawę roznosiciela kart. Każdy z nich ma swoje miejsce w opowieści, mieszkańcy tej kamienicy w jakiś sposób naznaczeni są nieszczęściem i los obchodzi się z nimi okrutnie. Bardzo ważnym bohaterem tej opowieści jest też Berlin, książka jest panoramą miasta i można odczuć trochę klimatu stolicy (pewnie mieszkańcy Berlina bardziej docenią koloryt miejski).

Książka bardzo mnie zachwyciła. Czytałam głównie przez pryzmat straconych nadziei, rozbitych marzeń, klęski i tragizmu jednostki oraz możliwości wyboru. Bo przed różnymi wyborami stoją postacie z książki Fallady - nie ma jednej ciemnej drogi, zawsze jest światełko w tunelu i w tych nieludzkich czasach nieliczni zdobywali się na małe gesty będące aktem odwagi, człowieczeństwa, sprzeciwu.
Jestem pewna, że każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie, odkryje wiele rzeczy, książkę można czytać na wielu płaszczyznach.

Dałabym szóstkę, ale jak dla mnie, mogłoby się skończyć na przedostatnim rozdziale.

Historia opowiedziana przez Falladę bazuje na autentycznych wydarzeniach, więc tym bardziej interesująca.
Czytałam ostatnie niemieckie wydanie - wcześniejsze były skrócone, ocenzurowane, dopiero w 2011 roku książka ukazała sie w wersji orginalnej.

Moja ocena: 5,5/6

22 mar 2012

Marcel Ayme "Przechodzimur"



Zbiorek opowiadań, wydanych ponad 60 lat temu. W większości z elementami fantastyki. Nie są to jednak utwory o lotach kosmicznych, robotach, czy świecie przyszłości. Autor przedstawia zwykłych mieszczan i to jak sobie radzą z kwestiami moralnymi, w wielu utworach pobrzmiewają echa wojny, niepewności.

Książka ciekawa dla miłośników fantastyki: można zapoznać się z tym, co napisano w czasach bez internetu, telefonów komórkowych i przed lotami kosmicznymi. Niektóre z pomysłów Marcela Ayme mogłyby być inspiracją dla współczesnych pisarzy. W opowiadaniach poznajemy między innymi niepozornego urzędnika, który posiada zdolność przechodzenia przez mury, kobietę potrafiącą się "podzielić" i wieść życie w kilkudziesięciu tysiącach wcieleń. Ayme pokazuje również kwestie związane z czasem - przekraczanie wymiarów, przyspieszanie czasu. Jest też opowiadanie o kwestii przydatności społecznej  (aby zaoszczędzić pieniądze na jedzeniu, artykułach przemysłowych czy zmniejszyć zużycie prądu i wody, rząd wpada na pomysł "wygaszania" na określoną ilość dni w miesiącu różnych grup ludzi, okazuje się np, że artyści są tak bardzo potrzebni i przysługuje im tylko kilkanaście dni życia w miesiącu).

Jeśli ktoś chce przeczytać jeszcze o poborcy żon, albo dowiedzieć się jak pewna pobożna niewiasta dostała się do nieba - może sięgnąć.

Moja ocena: 3,5/6

19 mar 2012

Katarzyna Michalak "Rok w Poziomce"

Książka o kobiecie na zakręcie, 30-letniej rozwódce, od lat beznadziejnie zakochanej w najlepszym przyjacielu (i od niedawna szefie). Lekarstwem na zło tego świata i życiowe porażki ma być wymarzony mały biały domek na skraju lasu. Ewa zaczyna pracę jako wydawca i szuka utalentowanej pisarki, która zapewni firmie sukces i pieniądze. Brzmi znajomo ...

I rzeczywiście, to już było. Nie tylko u innych autorek, ale i u samej Michalak. Po niedawnej lekturze Poczekajki znowu zobaczyłam podobne motywy i obrazy. Miałam wrażenie, że to już czytałam. Ewa i Patrycja kupują nowy dom i od tego czasu ich życie się zmienia, książę sam się znajduje, życiowe kwestie zostają cudownie rozwiązane, nierzadko przy pomocy magii (tam wiedźmi krąg, a teraz sama Katarzyna Michalak jako dobra wróżka wysyłająca sygnały w kluczowym momencie). Obie prowadzą zapiski i próbka ich pisaniny jest w książkach. A na końcu żyli długo i szczęśliwie (jednak nie do końca, bo znowu dałam się wpuścić w maliny, dopiero po lekturze zerknęłam do biblionetkowej bazy i odkryłam, że w drugiej części znów się wszytsko kiełbasi jak w Poczekajce).

Tym razem będzie o tym, co mi się nie podoba. Przeszkadzały mi wspomniane już powtórzenia pomysłów. Po drugie: nagromadzenie cudownych zdarzeń i zbiegów okoliczności (by nie zdradzać fabuły zmilczę). Doprawdy, ciężko czasem uwierzyć, aż w takie zrządzanie losu (można pobawić się i spróbować zgadnąć, kto uratuje śmiertelnie chorą osobę, albo kim okaże się pewien cudzoziemiec). W zasadzie nie lubię książek "z książką" w środku i takiego puszczania oka do czytelnika. A tu mamy do czynienia nawet z 2 książkami: jedną pisze Karolina (i to też się nie do końca zgadza, bo przecież Lato w Jagódce napisała Michalak a jak już i tak wystąpuje w książce, to czemu się rozdwaja?) i przynosi do wydawnictwa Ewy, druga to Poczekajka (wróżka Michalak daje ją Ewie, to książka nie do sprzedaży, ale pozwoliła przeczytać samotnej dziewczynie w ramach terapii i żeby się los uśmiechnął). Nie lubię również, jak pisarz "wchodzi" do książki. Zeby jeszcze było mało, to padły tam sformułowania  dotyczące krytyków literackich i blogerów, wypowiedzi na forum. Andrzej wyjaśnia łopatologicznie, jak funkcjonuje rynek książek i dlaczego krytycy jeżdżą po betsellerach, i czemu książki dla kucharek mają złe recenzje, a czytelniczki je uwielbiają. Nie wiem, czy to nie jest podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Wychodzi na to, że sama jestem niespełnioną pisarką i niewyżytą grafomanką i dlatego czepiam się świetnie sprzedającej książki i zazdroszczę tym, komu się udało wydać i dobrze sprzedać książkę ... Takie traktowanie czytelników jako bezmyślnych zazdrośników może się źle skończyć. Nie wszystkim się będzie utwór podobać, należy się z tym pogodzić, a nie przemycać w książkach jakieś aluzje i pisać " w obronie" własnego dorobku.

I to by było na tyle. Przeczytałam już Powrót do Poziomki (ale po łebkach, więc bez notki na blogu), bo byłam ciekawa jak się wszytsko potoczy, nie rozumiem, po co w ogóle był wątek indyjski (może zanosi się na trzecią część, hinduska wyprawa i jej "skutek" uratują kluczową postać w nastąpnej książce). W sumie zawiodłam się trochę. Ale dam jeszzce jedną szansę prozie pani Katarzyny (czeka pożyczony Sklepik z Niespodzianką). I mam nadzieję, że to będzie coś w innym stylu. 



Moja ocena: 4/6 (właściwie 4 na szynach)

9 mar 2012

Ally Condie "Dobrani"






Cassia niedawno skończyła 17 lat. Zyje w idealnym społeczeństwie, nie musi martwić się o pracę, zdrowie, naukę. System wie, co jest dla niej najlepsze, Cassia otrzymuje optymalne posiłki, jest skierowana do odpowiedniej dla jej zdolności pracy. Nie musi również przeżywać niepewności wyboru partnera i założenia rodziny. Na podstawie informacji zgromadzonych w komputerach, Społeczeństwo wyszukało jej idealnego narzeczonego. Cassia na balu w ratuszu poznaje twarz swojego wybranka i ma wielkie szczęście, ponieważ dobrze go zna, (Xander jest jej przyjacielem i sąsiadem, a prawie zawsze system dobiera w pary młodych z różnych prowincji, którzy nigdy wcześniej się nie widzieli). Tylko się cieszyć z takiego obrotu sprawy ... Byłoby idealnie, ale wkrótce okazuje się, że doszło do pewnej usterki, na mikrokarcie widać zdjęcia dwóch chlopców. Błąd systemu zostaje szybko naprawiony, ale Cassia zaczyna wątpić w słuszność doboru.

Książka bardzo mi się podobała. Wraz z lekturą opada początkowa fascynycja nowym, doskonale zorganizowanym światem (trudno się oprzeć wizji świata bez wojen, przemocy, chorób, tu Społeczeństwo zapewnia wszystko: jedzenie, opiekę, szkołę, pracę, przydziela niezbędne przedmioty). Wprawdzie nikt już nie umiera na raka i nie ma przestępczości, ale ludzie żyją według określonego schematu i wszystko jest do przewidzenia, nawet moment śmierci jest jasno określony. Nikt się nie buntuje (pozornie, bo z czasem okazuje się, że dużo tych idealnie żyjących ludzi ma swoje sekrety i robi zabronione rzeczy). System dokonuje wszystkich wyborów, cała przeszłość jest niepotrzebna, dorobek ludzkości sprzed nastania Społeczeństwa zostaje zredukowany do zbioru stu najlepszych wierszy, obrazów, piosenek, czy filmów.  Czy ludzie funkcjonujący na takich zasadach mogą być szczęśliwi? 

Ciekawa wizja świata w przyszłości.

Moja ocena 5/6. Polecam bardzo!

Jednak trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, być może nie zaczęłabym czytać.
Osobiście nie lubię czytać książek, jeśli są częścią jeszcze nie dokończonego cyklu. Pojawiła się niedawno druga część trylogii, a na ostatnią trzeba będzie poczekać.
Nie lubię czekać. Zawsze mam też podejrzenia, że autor w trakcie pisania porzuca wcześniejsze wizje i pomysły i być może sugeruje się opiniami czytelników. Obawiam się, że to co dostaję na końcu, nie miało tak wyglądać i nigdy nie dowiem się, czy ostateczna wersja miała od początku taki kształt.

6 mar 2012

Sławomir Łubiński "Ballada o Januszku"


Kiedyś, dawno temu, oglądałam serial telewizyjny. Widząc znajomą książkę, skusiłam się na przeczytanie (raczej nie czytam książek, które zdarzyło mi się już "obejrzeć"), porównanie wersji filmowej i telewizyjnej.
Niestety wyszło na niekorzyść książki. Sama historia opowiedziana przez Smoliwąsową to świetny materiał na film, jednak zmęczyła mnie trochę lektura książki. Autor opowiada losy rodziny ustami Gieni Smoliwąsowej, i ten jej sposób mówienia, dygresje, spostrzeżenia i wnioski niezbyt mi się podobały. Udało mu się wprawdzie wejść w skórę niewykształconej, ciężko pracującej wdowy, zaślepionej miłością do syna, ale na dłuższą metę takie widzenie świata i styl narracji zaczynały przeszkadzać.

Zamiast książki polecam gorąco miniserial telewizyjny (1987 r.) o Januszku i jego matce. Serial bardzo wiernie oddaje książkę, różnice są nieznaczne.

Moja ocena 3/6

5 mar 2012

Yuri Herrera "Abgesang des Königs"






Książka meksykańskiego autora, laureata amerykańsko-meksykańskiej nagrody "Border of Words" (2003). Herrera stworzył opowieść o współczesnym Meksyku czerpiąc jednak trochę z tradycji. Jego historia przypomina legendy albo ballady opowiadane przed wiekami przez wędrownych artystów (przynajmniej ja miałam takie skojarzenie)
Lobo - uliczny artysta, muzykant, poznaje w barze człowieka, który ma we władaniu całą okolicę, jest panem życia i śmierci. Szef mafii, zafascynowany jego pieśniami, zaprasza go do swojego domu, obdarza względami i zapewnia wygodną egzystencję. Dom bossa przypomina nieco dwór feudalnych władców. Każdy ma przypisane miejsce w orszaku, dba o interesy pana, stara się przypodobać, aby nie stracić swojej pozycji. Szef otacza się swoją świtą, ma do dyspozycji własnych ochroniarzy, nadwornego lekarza, księdza i dziennikarza, wydaje przyjęcia, troszczy się o miejscową biedotę (audiencja u władcy przypomina scenę z Ojca chrzestnego). Jednak życie pałacowe pełne jest intryg, król ciągle musi dbać o utrzymanie swojej pozycji. Sytuację Lobo komplikuje uczucie do kobiety, która przeznaczona jest szefowi. W interesach też nie dzieje się zbyt dobrze, ktoś próbuje wywołać wojnę między gangami i zachwiać mafijną równowagę. A i sam nadworny poeta i pieśniarz z powodu swojej twórczości popada w niełaskę, odkrywa, że wcale nie jest niezależny i wolny, zaś jego talent nie miał cieszyć ucha, ale służyć interesom króla.

Książka przesiąknięta poezją i magią słowa. Mnie jednak nie zdołała zaczarować.
Czytelnicy zainteresowani współczesną literaturą meksykańską powinni po nią sięgnąć (polskiego wydania chyba nie ma, można przeczytać po hiszpańsku, niemiecku i pewnie po angielsku).

Moja ocena: 3,5/6

28 lut 2012

Kate Chopin "Przebudzenie"

Jedna z tych książek, która nie przetrwała próby czasu. Kiedyś wywołała skandal, w recenzjach pisano: za mocny to trunek dla osób moralnych. Dziś temat i bohaterka nie wzbudzają większych emocji.
Edna Pontellier jest zamężną kobietą, matką dwójki dzieci. Mieszka w pięknym domu, należy do śmietanki towarzyskiej Nowego Orleanu, nie ma większych zmartwień, rodzina opływa w dostatki. W opinii wszystkich pan Pontellier jest idealnym mężem, rozpieszczającym Ednę, na dodatek bardzo wyrozumiałym. Lato, spędzone z dala od miasta, zmienia wiele w życiu pani Pontellier. Miłość do młodego Roberta budzi kobietę z letargu, zdaje sobie sprawę, że dotychczas tylko śniła, cała jej egzystencja była tylko spełnieniem wymogów społeczności. Po powrocie do domu Edna nie może znaleźć spokoju, chce żyć tak jak sama chce. W czasie nieobecności męża wyprowadza się nawet ze wspaniałej posiadłości, zaczyna malować i czeka na powrót ukochanego. Niestety, w połowie XIX wieku nie jest łatwo kobiecie wyzwolić się i uniknąć presji otoczenia, wysiłki Edny skazane są na klęskę.

Powieść nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Jakoś nie potrafiłam skupić się na tym, żeby brać poprawkę na inną epokę, inne realia i dostrzec tragizm sytuacji. Postać pani Pontellier, jej dążenia i stany emocjonalne mnie drażniła, nie mogłam zrozumieć jej niektórych decyzji.

Jeśli ktoś jest zainteresowany historią literatury amerykańskiej, powinien koniecznie sięgnąć po książkę, ponieważ Kate Chopin zyskała rangę pisarki, która utorowała drogę współczesnej powieści amerykańskiej. Również miłośnicy Flauberta mogą przeczytać i poznać nowoorleańską wersję pani Bovary. Pozostali czytelnicy - niekoniecznie.

Moja ocena: 3/6

23 lut 2012

Daniel Koziarski "Kłopoty to moja specjalność czyli Kroniki socjopaty"





Daniel Koziarski stworzył postać Tomka Płachty, tytułowy socjopata to trochę skrzyżowanie Jasia Fasoli, detektywa Monka i wiecznego pechowca. Fasola i Monk budzą sympatię i śmiech, Tomek zaś raczej irytuje i budzi politowanie. Ten z grubsza trzydziestoletni absolwent nie umie ułożyć sobie relacji z otoczeniem, ani znaleźć dziewczyny, co zresztą w dużej mierze jest jego zasługą. Wszystkie jego zamiary i misterne plany obracają się przeciwko niemu. Tomek ma obsesję na punkcie gejów, świadków Jehowy i Zydow. Ciągle sprawdza, czy ma zapięty rozporek - to jego natręctwo nieraz doprowadziło do komicznej sytuacji. Poza tym ma bzika na punkcie swojej kolekcji płyt (potrafi nawet pójść do szpitala do nieprzytomnego kolegi, a potem nachodzi jego rodzinę, żeby tylko odzyskać pożyczoną płytę), jest drobiazgowy w rozliczeniach ze znajomymi, czasem nachalnie domaga się zwrotu długu. Ma talent do wyszukiwania najbardziej nieodpowiedniego tematu rozmowy, często wymyśla niesamowite historie. Nawet jak chce dobrze, to i tak rezultat jest opłakany, pośrednio przyczynił się do śmierci nastolatki, ma na sumieniu również złamanie kilku karier zawodowych . Jego najlepszym i chyba jedynym przyjacielem jest Dominik - on też przeżywa różne przygody, ale i też często ponosi klęskę (między innymi dlatego, że słucha rad Tomka).
Książka pomyślana jest jako zlepek zabawnych sytuacji - historie dzieją się jedna za drugą. Z jednej strony nie nuży, z drugiej strony wszystko jest oderwane i się ze sobą nie klei. Czasami tylko na następnych stronach pojawią się poznane wcześniej postacie drugoplanowe. Książce zdecydowanie lepiej zrobiłoby odchudzenie, bo każda następna historyjka socjopaty to wariacja na ten sam temat i w zbyt dużej ilości przytłacza zamiast śmieszyć.

W sumie nie zachęcam i nie odradzam.
Ja się skusiłam po przeczytaniu notki na okładce, byś może Was też zachęci:

  Jak odzyskać płytę od umierającego przyjaciela? Jak kilkoma odzywkami przekreślić swoje szanse w rozmowie kwalifikacyjnej? Jak popsuć przyjęcie urodzinowe dziecku? Jak zemścić się na kasjerce? Jak poradzić sobie z wiecznie ujadającym psem sąsiadki? Jak uczynić z własnego brata dziwkarza? 
Tomek Płachta skończył trzydzieści lat i potrafi nie tylko teoretycznie odpowiedzieć na wszystkie te pytania. Nic dziwnego, że kiedy wraz z przyjacielem Dominikiem, kompromitującym się nieustannie absolwentem prawa, postanawiają zmienić swoje życie na lepsze, nic nie wychodzi tak, jak zaplanowali.  
"Kroniki socjopaty" to brawurowa i pełna czarnego humoru opowieść o człowieku, który jest niebezpieczny tak samo dla siebie, jak dla otoczenia.

Moja ocena: 3,5/6

20 lut 2012

"Lilli Palmer wspomina"

Lilli Palmer - aktorka teatralna i filmowa, znana z angielskich, amerykańskich i niemieckich produkcji, odnosząca sukcesy również na nowojorskiej  scenie. Barzdo znana i utalentowana artystka - a jednak nazwisko było mi obce. Wprawdzie lubię stare filmy, trochę interesuję się historią kina,  jednak o Lilli nie słyszałam. Znany był mi za to jej pierwszy mąż. Rex Harrison stworzył niezapomniane kreacje w My Fair Lady i Kleopatrze
Wspomnienia Lilli Palmer to niezwykle ciekawa książka. Wiele interesujących faktów, garść anegdot, przywołane zostają słynne postacie (Książę Walii i Wallis Simpson, Fritz Lang, Gary Cooper). Aktorka opowiada o swoim życiu, wspomina dzieciństwo w Niemczech, ojca, naukę w szkole, pierwsze próby teatralne, zajęcia w szkole aktorskiej i pierwsze występy. Potem wyjazd z siostrą z nazistowskich Niemiec do Paryża, trudne początki emigracyjnego życia, chałturzenie w kawiarniach i czekanie na wielką szansę. Palmer znajduje się potem w Londynie i zaczyna kręcić filmy, poznaje Rexa. Po wojnie wyjeżdżają do Los Angeles i tam również święcą triumfy. W opowieściach Lilli ożywa stare Hollywood, wielkie gwiazdy, opowiada o kulisach kalifornijskiego snu. Niestety jedno zdarzenie przekreśla ich szansę na dalsze sukcesy, Harrisonowie zmuszeni są do zmiany pracy i przenoszą się do Nowego Jorku. W książce znajdują się również wspomnienia związane z Portofino oraz emocje związane z powrotem do Niemiec.
Książka godna uwagi, dla miłośników historii kina z pewnością lektura obowiązkowa. Także wielbiciele (auto)biografii powinni się z nią zapoznać. Warto.

Moja ocena: 5/6

15 lut 2012

Beata Wawryniuk "Motyl na szpilce"

Książka jakich wiele, temat znany. Młoda dziewczyna z prowincji w wielkim mieście, czekająca na księcia z bajki. Oczekiwanie na wielką miłość okraszone jest niestety problemami: brak pracy i chwytanie się dziwnych zajęć, kot okazuje się kotką i trzeba wykarmić dodatkowe zwierzęta, a po latach posuchy obrodziło kandydatami na towarzysza życia. Jedna koleżanka właśnie wychodzi za mąż, najlepsza przyjaciółka może pochwalić się pierścionkiem zaręczynowym. Którego pana wybrać, zwracać uwagę na prezencję, czy intelekt, a może zainteresować się poetą, albo weterynarzem? Jak poradzić sobie z brakiem gotówki?
Książka miała być lekka i z humorem, ale widocznie nie jest to mój typ humoru i nie śmieszyły mnie śmieszne fragmenty. Momentami jest nieinteresująco, momentami przyciężkawo. Pewne wątki są niedokończne, a niektóre pomysły i działania bohaterki niezbyt przemyślane. Jakoś trudno mi się było przekonać do tej historii.
Miało wyjść fajne czytadło, a wyszła książka o której się od razu zapomina.

Moja ocena: 2,5/6

8 lut 2012

Tess Gerritsen "Sen o miłości"





Książka z biblioteki, była źle oznaczona. Więc się trochę nacięłam. Gdy idę z dzieckiem do biblioteki - to raczej nie mam czasu na przebieranie. Kieruję się do kosza z nowościami i szybko wybieram coś po tytule, albo okładce. Tym razem myślałam, że pożyczam sensacyjną książkę znanej mi już autorki.

Miał to być thriller (wg naklejki na grzbiecie). Okazało się, że książka powinna się znaleźć na półce z romansami. Widocznie tego tytułu nikt nie znał, zasugerowano się nazwiskiem, Tess Gerritsen znana jest z pisania trochę innych rzeczy.

Jeśli ktoś lubi Tess Gerritsen, albo chce poczytac romans z elementami kryminalno-policyjnymi, książka w sam raz dla niego.
Nina Cormier w dniu swojego ślubu dowiaduje się, że narzeczony wycofał się w ostatniej chwili i wcale nie złoży przysięgi małżeńskiej. Nie ma nawet odwagi wyznać tego osobiście, to Nina musi stanąć przed rodziną i odwołać przyjęcie i wysłać wszytskich do domów. W chwili gdy w końcu wychodzi sama z kościoła - wybucha bomba. Ktoś podłożył ładunek w kościele i chciał w ten sposób pozbyć się Niny. Detektyw Sam Navarro przejmuje śledztwo. Chroni dziewczynę i stara się odkryć tożsamość i motyw sprawcy, zanim terrorysta znowu podłoży ładunek wybuchowy. Kilka razy ratuje Ninę w ostatnim momencie. I oczywiście pielęgniarka i policjant mają się ku sobie. Ale żeby mogli myśleć o jakimkolwiek związku, trzeba złapać przestępcę.
Romans taki sobie, intryga trochę kuleje. Ale w sumie nienajgorsza.

Moja ocena 3/6

7 lut 2012

Alberto Vigevani "Liście z San Siro"

Stary człowiek wspomina swoje życie. Obrazki z przeszłości przesuwają się przed oczami wiekowego arystokraty  i wywołują wiele emocji i wzruszeń, żal miesza się z miłością i obsesją, strachem i poczuciem zmarnowania wielu okazji. Lawinę wspomnień uruchamia spotkanie z małą dziewczynką, która wraz z rodzicami zatrzymała się w przyczepie kempingowej na terenie posiadłości. Alina obdarza starca przyjaźnią, odwiedza w jego starym, wielkim, pozbawionym radości domu. Wszyscy w wiosce uznają go za dziwaka, odludka. Pod wpływem znajomości z dziewczynką wracają do niego wspomnienia i dawne uczucia. Bardzo ważne miejsce w sercu i pamięci zajmuje matka i kobieta, z którą powinien był spróbować związać życie, a której pozwolił odejść. Zycie tego osobliwego mężczyzny było zdominowane przez owdowiałą matkę, ich związek opierał się na miłości i nienawiści, nie mogli bez siebie żyć, ale nawet mieszkając pod jednym dachem nie układało się dobrze. Syn miał wiecznie pretensje i żal do matki, poczucie zmarnowania życia. Ale i sam nie był bez winy. Był chwiejny i niezdecydowany, zaczynał wiele rzeczy, ale żadnej nie skończył. Nie powiodło mu się ani w szkole, ani w życiu zawodowym i osobistym. Może dlatego, że zawsze towarzyszył mu strach i niemożność podjęcia decyzji. Nie miał siły, a może i ochoty walczyć o swoje szczęście, o swoją szansę, poddawał się bez walki. I właśnie myśli i wędrówki śladami przeszłości są na pierwszym planie.
Komuś innemu może się spodobać takie nurzanie się w przeszłości i poszukiwanie straconego czasu, przesycone odmalowaniem własnych uczuć. Mnie jakoś zbytnio nie obeszło.


Moja ocena: 3/6

31 sty 2012

Tess Gerritsen "Autopsja"


Moje drugie spotkanie z Gerritsen i jej kobiecymi głównymi bohaterkami: policjantką Jane Rizzoli i lekarzem sądowym Maurą Isles. 

W sumie książka podobna do przeczytanej wcześniej. Tym razem Maura musi zmierzyć się z czasem. Doktor Isles odkrywa w kostnicy, że jedno z przywiezionych kilka godzin wcześniej ciał daje oznaki życia. Młoda kobieta zostaje szybko przewieziona do szpitala i uratowana w ostatnim momencie. W tym samym czasie na porodówkę udaje się detektyw Rizzoli. Maura Isles chce dowiedzieć się czegoś o niedoszłej denatce. Gdy wchodzi do szpitalnego pokoju jest świadkiem morderstwa. Kobieta o nieznanej tożsamości zabija strażnika, potem bierze zakładników i grozi detonacją. Maurze udaje się uciec, ale wśród zakładników znajduje się Rizzoli, która lada chwila zacznie rodzić. Isles i mąż Jane starają się ocalić ludzi zanim policyjna grupa zacznie szturmować szpital i odkryć tożsamość desperatki. 
Również w tej książce śledztwo zatacza szerokie kręgi, w sprawę zaangażowane są agencje rządowe, wojskowe i sfery biznesowe. Dla mnie to chyba minus, bo już wiem, że za tym stoi ktoś na samej górze, mający powiązania z wielką polityką i pieniędzmi, a ten schemat znam już z poprzedniej części. Tak samo powielony jest pomysł mężczyzny kręcącego się wokół pani doktor. 

Czytało się dobrze i szybko. Jeśli ktoś ma ochotę - może przeczytać. Ale trzeba przymknąć oko na pewne szczegóły, trochę nielogiczne, trochę mało prawdopodobne. 


Moja ocena 3,5/6

24 sty 2012

Luan Starova "Czasy kóz"


Pierwsze powojenne lata przedstawione z perspektywy chłopca, który wraz z rodziną musiał opuścić ojczyznę i zamieszkać w nowym miejscu. Dzieciństwo zdominowały (i na zawsze zapisały się w pamięci) kozy, we wspomnieniach są to najszczęśliwsze lata - czasy kóz. Zmiany polityczne i decyzje na górze spowodowały przeobrażenia na Bałkanach, pasterze muszą zejść z gór, porzucić łąki, mają się stać klasą robotniczą i budować nowe społeczeństwo wolne od przesądów i starych przyzwyczajeń. Kozy, z którymi nie chcą rozstać się pasterze,stają się palącym problemem. Przywędrowały razem z właścicielami i mieszkają z nimi w mieście, ale ciągle wisi nad kozami wyrok. Tymczasem zwierzęta zadomowiają się w mieście, dają mleko i ser nie tylko pasterzom, ale i partyjnym urzędnikom. Są tolerowane, ale ciągle tkwią jak cierń w oku partii. Kwestią czasu jest to, kiedy zapadną decyzje w sprawie zbuntowanych pasterzy i kozy przestaną być przeszkodą a pasterze pozbawieni tradycji zamienią się w klasę robotniczą.

Chłopiec opowiada o tych czasach przywołując postać ojca, intelektualisty, bibliofila, urzędnika. Dla ojca książki są całym światem, w nich znajduje odpowiedź na wszystkie pytania, pocieszenie. Cale życie schodzi mu na czytaniu i zbieraniu różnych ksiąg. Zdarza się, że rodzina nie ma co jeść, spadają kolejne nieszczęścia, a ojciec wciąż szuka natchnienia w rękopisach. Z wojennej zawieruchy udało się uratować księgozbiór. Ojciec ogarnięty jest pasja i zamierza napisać wielką historię Bałkanów. Gdy zaprzyjaźnia się z nieformalnym przywódcą pasterzy Czangą, uczy go pisać i czytać, pokazuje świat literatury. Chce również znaleźć w książkach jak najwięcej wiadomości o kozach i ich roli w społeczeństwie i uchronić zwierzęta przed tym, co ma nastąpić. W trakcie kolejnych lektur dochodzi z Czangą do wniosku, że historia Bałkanów nierozerwalnie związana jest z kozami i odgrywały one  kluczową rolę w dziejach tej części świata.

Książka mała i niepozorna, ale porusza wiele problemów. Przy głębszej analizie okaże się, że nie tylko kwestie polityczne i społeczne są ważne w książce. Ważne miejsce zajmują zarówno kozy, jak i książki i można je odczytać niemal metaforycznie.

Polecam, bardzo ciekawa książka!!

Moja ocena: 5/6

18 sty 2012

Helena Kowalik "Człenio"



Interesująca (a raczej coś sugerująca) okładka, zielone przyciągające, hipnotyczne oczęta ...
Skusiłam się na lekturę i spodziewałam czegoś lepszego.

Rafał Garda, student prawa, ambitny młody człowiek, szuka swojego miejsca w warszawskiej dżungli. Pochodzący z małego miasteczka chłopak przez pewien czas znajduje kąt u swojej ciotki, która stara się wskazać mu właściwy kierunek i widzi go jako swego spadkobiercę, pomaga w trudnym okresie i uzupełnia kulturalne i towarzyskie braki. Jednak Rafał Garda chce iść własną droga, za wszelka cenę odnieść sukces. Szuka szansy dla siebie w polityce, próbuje różnych opcji, wikła się w partyjne intrygi i nie zawsze postępuje etycznie. Także jego dziennikarska kariera nie wygląda tak, jak sobie tego życzyłaby ciotka (była dziennikarka), i tutaj Garda chce iść na skróty, liczy się tylko sukces. Losy i działania Rafała są splątane ze światem polityki, wielkich pieniędzy. Postacie przewijające się w książce mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości (wszak jest to powieść z kluczem, proszę spojrzeć na okładkę) i ciekawe może być odkrywanie, kogo autorka miała na myśli, ale czytając nie zawsze chciało mi się kojarzyć fakty, bo się trochę męczyłam przy lekturze.

Tematyka interesująca. Lata 80/90, upadek starego systemu i wejście w kapitalizm, narodziny partii politycznych, elit i zagrywki polityków. Dla mnie (rocznik 1980) interesujące też z innego powodu. Dobrze pamiętam te czasy, ale z innej perspektywy, kojarzą mi się z kolejkami i mięsem na kartki, zbieraniem historyjek z gum do żucia, układaniem piramidek z puszek po piwie na szafie i wieloma innymi rzeczami. Wielka polityka, przemiany - to wszystko jakoś przeszło obok i wtedy nie miało dla mnie znaczenia.
 Książkę czytało mi się jednak ciężko. Sposób napisania i nagromadzenie tylu rzeczy na raz nie przypadły mi do gustu.

Moja ocena: 3/6 (właściwie 3-)

10 sty 2012

"Feldpost. Briefe deutscher Soldaten aus Afghanistan"

O czym piszą w listach do rodziny żołnierze, uczestnicy misji pokojowych na drugim końcu świata? Jakie są ich przemyślenia, obserwacje, marzenia? O czym nie piszą? Jakimi słowami mówią o tęsknocie i strachu?
Przeczytałam książkę-wybór listów (a także esemesów i mejli)pisanych przez niemieckich żołnierzy na misjach w Afganistanie.
Książka na pewno interesująca dla bliskich żołnierzy, a także dla innych zainteresowanych tematem. Można przez chwilę zerknąć od kuchni, jak wygląda zwykły dzień w bazie, dowiedzieć się o brakach w zaopatrzeniu i przeczytać  co czują żołnierze w momencie ataku. Dla przeciętnego czytelnika też powinna być ciekawa - o misji pokojowej słyszy sie w telewizji przeważnie wtedy, jak ktoś zginie. Listy zaś opowiadają o tym, jak spędza się święta z dala od rodziny, czym zajmuje się w długie wieczory, jak radzić sobie z upałami, jak wygląda ulica i życie ludzi w kraju zrujnowanym przez wojny.


Fragmenty książki (tł. własne)

Jeśli prawdą jest, że Eskimosi mają 90 różnych słów na określenie śniegu, to w takim razie Afgańczycy muszą mieć 100 różnych słów na "brązowy". Niesamowite kolory, widziane wszędzie z helikoptera, jeszcze nigdy niczego takiego nie widziałem (H.W. Kabul 2008)


Bardzo tęsknię za Wami wszystkimi. W obecnych okolicznościach - u mnie dobrze. Nie denerwujcie się. Lepiej przygotowujcie powitalne przyjęcie. Myślę, że nie będzie bardziej szczęśliwego człowieka niż ja w dniu, w którym wrócę do domu. (R.K. Kabul 2007)

5 sty 2012

Clifford Chase "Oskarżony Pluszowy M."





Tytuł ciekawy i intrygujący (okładki nie widziałam wcześniej) - książka zdobyta na podaju. Zachęcające recenzje...

A męczyłam się trzy miesiące i porzuciłam czytanie na 146 stronie. Trudno, nie moje klimaty, nie zachwyciła mnie, nie zainteresowała. Zresztą filozofia (w górze okładki: filozoficzna powieść o miłości, samotności i wolności) nigdy nie była moją mocną stroną.

Nie opisuję i nie recenzuję książek nieprzeczytanych do końca. Ale wystawiam oceny (tak dla siebie) i przyznałam dwóję.

Wyjątkowo rzadko zdarza mi się porzucić książkę i nie doczytać (to już prędzej omijam kilka stron i czytam wyrywkowo dalej, bo jakaś ciekawość każe się zorientować jak się skończyło) do końca. Przypominam sobie tylko jeden tytuł: "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną". Nie doczytałam nawet do 50 stronicy ...

Może jednak komuś z Was się podobała i dało się w książce jednak coś dla siebie znaleźć ...