29 sie 2012

Daphne du Maurier "Oberża na pustkowiu"

Mary - młoda dziewczyna wychowana na farmie, przeprowadza się po śmierci matki do swojej ciotki. Ma zacząć nowe życie u boku zaradnej i sympatycznej osoby, siostra zmarłej mamy ma wprowadzić nieobytą pannę w świat. Po przyjeździe okazuje się, że ciotka nie jest już osobą, która odwiedziła rodzinny dom dawno temu, nic nie zostało z radosnej i zakochanej kobiety, to Mary musi wziąć na siebie ciężar opieki nad wiecznie przestraszoną i przedwcześnie postarzałą ciotką. Wuj zaś trzyma wszystkich żelazną ręka i obraca się wśród najgorszych szumowin. O nowym wspaniałym życiu nie może być mowy, zwłaszcza że dziewczyna staje się świadkiem zbrodni. Mary nie może liczyć na pomoc krewnej, nie wie też, czy może zaufać człowiekowi, który jest bratem wuja.

Powieść Daphne du Maurier powstała w 1936 roku (org. Jamaica Inn). Być może dawno temu mogła być czytana z wypiekami na twarzy. Mnie nie ogarnął nastrój grozy, ani nie przestraszyła ponura oberża z dala od ludzkich siedzib. Czytając skupiłam się raczej na klimacie kornwalijskiego wybrzeża, zapuszczałam się na torfowiska - dotychczas Wielka Brytania kojarzyła mi się literacko raczej z wrzosowiskami. Opowieść o niecnym życiu oberżysty dopełnia przyroda - dni są deszczowe, ponure, mgliste, Mary zaś zjawia się u rodziny w środku nocy. Jest i wątek romansowy - taki sobie. Wątek kryminalny zaś może zaskoczyć.

Czytało się dobrze.
Moja ocena: 4/6



Fragment:
Umilkł na chwilę, wpatrując się w pusty kieliszek. Podniósł go i znów odstawił.
- Nie - rzekł - dosyć już powiedziałem. Dzisiaj nie będę więcej pił. Idź spać, Mary, pókim ci łebka nie ukręcił. Masz tu świecę. Twój pokoik jest nad gankiem, trafisz.
Mary bez słowa wzięła lichtarz i miała już przejść obok wuja, gdy ten chwycił ją za ramię i obrócił ku sobie.
- Czasem w nocy usłyszysz turkot kół na trakcie - rzekł - a koła te nie potoczą się dalej, lecz zatrzymają się przed Jamajką. Usłyszysz też kroki na dziedzińcu i głosy pod twoim oknem. Wtedy nie wstawaj z łóżka, Mary, i naciągnij koc na głowę. Rozumiesz?
- Tak, wuju.
- To dobrze. Teraz idź i jeżeli kiedykolwiek zadasz mi choć jedno pytanie, połamię ci wszystkie kości.

20 sie 2012

Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką: Bogusia"



 I znów się dałam nabrać pani Michalak ...

Miała być bajka /nawet najprawdziwszy książę był/, a okazało się, że i w tej opowieści potencjalnym Misterom Rightom czegoś brakuje ...

Bogusia Leszczyńska po kilku latach harówki na holenderskiej farmie przyjeżdża do kraju. I zakochuje się w malutkim nadmorskim miasteczku - Pogodnej. Postanawia otworzyć tu sklepik z nikomu niepotrzebnymi bibelotami. Do pełni szczęścia brakuje jej psa i mężczyzny. Zwierzak znajduje się od razu, problem jest z wyborem właściwego faceta. Bogusia w miasteczku znajduje znacznie więcej niż szukała: jej sklepik staje się nieformalnym miejscem spotkań niezwykłych kobiet, rodzi się przyjaźń, a dawna mieszkanka Warszawy czuje, że znalazła swoje miejsce w świecie. Nie brak i dramatycznych chwil, rodzina Leszczyńskich zostaje wystawiona na ciężką próbę, ale od czego są przyjaciółki i urokliwa miejscowość nad morzem ...

Czytelniczki obeznane z innymi książkami Katarzyny Michalak odnajdą w "Sklepiku z marzeniami" znajome treści i pomysły. Kolejny raz okazuje się, że najlepszym sposobem na życie jest ucieczka z miasta i zaszycie się na sielskiej prowincji, nie trzeba mieć pomysłu na biznes - wystarczy, że wymarzony sklepik się wyśni a dalej to już się ułoży. Tym razem nie ma zbyt wielu motywów ezoterycznych, ale kto wie, co będzie w kolejnej części ;) Zawsze gdzieś w okolicy znajdzie się jakiś szlachetnie urodzony.  Poza tym scenerię dopełniają zwierzęta (Bogusiny pies, Kot Adeli oraz sympatyczna pani doktor prowadząca lecznicę dla czworonogów i nie tylko). Znajome też wydają się zapiski głównej bohaterki wplecione w książkę (poczekajkowa i poziomkowa seria też była wzbogacona o takie wstawki). Okazuje się też (jak w innych utworach), że to co wyglądało na złoto, to zwykły tombak.

Być może dodatkowym atutem będą przepisy kulinarne, jest ich parę, podobno przepyszne ciasta - ale z pieczeniem jestem na bakier, więc nie wypróbuję.

Moja rada: kto nie ma pod ręką kolejnej części, niech się zabierze do lektury dopiero jak już skompletuje serię sklepikową. Zakończenie jest tak napisane, że czytelniczki niecierpliwe albo zbyt ciekawe będą chciały koniecznie dorwać się do kolejnej książki. Ach - to zakończenie, wg mnie niezbyt prawdopodobne (ale nie chcę zdradzać szczegółów) i jakieś takie serialowe ... czyżby chwyt marketingowy mający skłonić do nabycia następnej książki?

W sumie nie wiem, jak to jest z moim lubieniem autorki. Zarzekam się zawsze, że to już ostatni raz i więcej się nie dam nabrać na książki pani Michalak, a jak się trafi okazja, to czytam i nawet mi się podoba (jeśli odjąć wszystkie niedoskonałości). Pewnie znowu się skuszę i będę czytać kolejne bajki-niebajki i mieć nadzieję, że tym razem może będzie "i żyli długo i szczęśliwie".


Moja ocena: 4,5/6

PS. Wiem, kto być może będzie mieć na swojej półce "Adelę" ... Niedługo zaspokoję ciekawość.