22 gru 2012

EL James "50 twarzy Greya"






Przeczytałam i ja.
Pewnie już wszyscy wiedzą z grubsza o co chodzi, więc bez opisu fabuły.

W sumie wiele hałasu o nic.
I scen łóżkowych też nie ma na co drugiej stronie (jak wyczytałam w jakiejś recenzji), w całej książce wydaje mi się, że może z 10. Co więcej - na pocałunek przyjdzie czekać czytelnikom 90 stron, a do kontaktu cielesnego dochodzi gdzieś w okolicach strony nr. 150.
Książki nie sposób brać na poważnie. Główna bohaterka co chwilę się rumieni i przygryza wargę, a przystojniaka świerzbi ręka. Ana ma w zwyczaju używać w kulminacyjnych momentach wyrażeń: rany julek  i o święty Barnabo. Rozbawiła mnie komunikacja mejlowa, drażniła wewnętrzna bogini wymachująca pomponami (swoja drogą wewnętrzna bogini gimnastykuje się co chwilę, zaś Ana nie cierpi ćwiczyć).

W sumie tyle. Czytało się szybko i nie trzeba było wysilać.

Moja ocena: 4/6 (z minusem za wewnętrzną boginię)

2 komentarze:

  1. jeszcze nie czytałam, ale na pewno z ciekawości kiedyś sięgnę, poczekam tylko aż cały ten szum wokół Greya trochę opadnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda kasy, lepiej pozyczyc od kogos ;)

    OdpowiedzUsuń