24 cze 2011

Na pudłach ...


Do napisania za dwa-trzy tygodnie ...
Z powodu przeprowadzki w życiu realnym, trzeba zrobić przerwę w życiu wirtualnym ...
Czas na czytanie książek się zawsze znajdzie, ale recenzje pojawią się później ...

Siedzimy już praktycznie na walizkach (albo raczej kartonowych pudłach) :D 
I jak dobrze pójdzie, to może uda mi się w końcu w sypialni zainstalować coś (jeszcze nie wiem: półeczkę, regalik, szafkę) na moje skromne zasoby (bo i teraz już nie zbieram i nie kolekcjonuję, zostawiłam tylko te najbardziej ukochane i te, do których powracam, teraz wolę wymieniać i mieć ciągle coś nowego do czytania). Do tej pory stały chyłkiem w tzw. meblościance, gnieździły się w szufladach, czaiły w stosiku koło łóżka, albo szukały schronienia na parapecie kuchennym ;)
Za to synkowe książki od zawsze stały porządnie poukładane, jak najniżej - żeby zawsze mógł sięgnąć po coś do czytania.

Macham łapką i wrócę niedługo !!

17 cze 2011

Corinne Hofmann "Biała Masajka"



Książka trudna do zdefiniowania, wymykająca się jednoznacznej ocenie. Niektórych może przyprawić nawet o ból zębów.
Na początku niesamowicie mnie irytowała, co chwilę dziwiłam się i zachodziłam w głowę, jak można być tak głupią i naiwną i "co ona w nim widziała". I jeszcze to wszystko opisywać.
Gdy przestałam analizować postępowanie autorki, gdzieś mniej więcej około 80 strony, czytało mi się już znacznie lepiej. Zamiast litować się nad bezmyślnością i zaślepieniem kobiety, wyobrażałam sobie życie w buszu.

Corinne na urlopie w Kenii poznaje wojownika masajskiego i z miejsca się w nim zakochuje "bo jest taki piękny, ciało cudownie lśni i jest pomalowane farbą i przyozdobione". I coś ją do niego przyciąga. To nic, że przyjechała na urlop z prawie-że-narzeczonym, ona i jej wybranek umieją  tylko kilka słów po angielsku, reszta na migi, dzieli ich przepaść kulturalna. Nic to. Corinne już wie, że to miłość jej życia i decyduje się z miejsca, że przenosi się do Kenii. I wraca do Szwajcarii - sprzedaje wszystko, likwiduje sklep, pakuje walizki, by czym prędzej wrócić do ukochanego i wieść z nim szczęśliwe życie na czarnym lądzie.

Co sprawia, że biała kobieta decyduje się porzucić w miarę wygodne życie i zamieszkać w buszu, w chacie ulepionej z krowiego łajna, tłucze się wielokrotnie autobusami do większego miasta, żywi się upieczoną kozią nogą? Jakie problemy wynikną w związku Europejki i Afrykanina? Czy możliwe jest pogodzenie dwóch tak różnych światów?Jakie zwyczaje panują w masajskiej wiosce? O tym wszystkim można przekonać się czytając wspomnienia białej Masajki.

Uprzedzam jednak, że to lektura nie dla wszystkich. Mimo rekordów popularności książka ma swoje słabe strony. Na początku przeszkadzało mi, że nie ma komentarza, zastanowienia, wręcz oczekiwałam samokrytyki (w końcu książka nie była pisana na żywo, ale z perspektywy czasu). Jednak potem doszłam do wniosku, że tak ma być, autorka opisuje swoje myśli, swoje przeżycia, marzenia i sposób myślenia w tamtej chwili, a od wyciągania wniosków jest czytelnik (a wnioski są nieciekawe, jeśli chodzi o sposób myślenia i zachowanie autorki, jest jak ćma, która leci do światła i albo spali się cała albo tylko skrzydełka). No cóż - miłość nie wybiera, czasami każe robić głupie rzeczy, wywraca życie do góry nogami i pomaga znosić najgorsze rzeczy. Ale czasami sama miłość (o ile była to miłość) to za mało ...

I nadal nie mogę wyjść ze zdumienia, że jednak miała odwagę napisać to co napisała, i narazić się na krytykę ludzi (bo sie nie zaszczepiła, bo naiwna, bo poleciała za chłopem myśląc "jakoś to będzie").
Ale to jej historia, jej życie. Jej uczucia i decyzje. Przeżyła przygodę swojego życia i na pewno ma o czym opowiadać. To ona siedziała w zadymionej chacie, nosiła kanistry z wodą, pasła kozy. Tylko ona może odpowiedzieć na pytanie - czy warto było?

Po dugich wahaniach przyznaję ocenę 4 z bardzo dużym minusem.

Ciekawe jak to "wygląda" w języku oryginału. Być może zgrabniej to wszystko brzmi i styl pisania bardziej pasuje do języka niemieckiego. Ale aż tak bardzo książka mnie nie zachwyciła, żeby czytać drugi raz.

12 cze 2011

Nora Roberts "Ciemna strona księżyca"



Reece Gilmore zatrzymuje się w małym górskim miasteczku. Auto się zepsuło, więc i tak trzeba znaleźć mechanika, a że podróżuje bez celu - może zrobić sobie przerwę w wyprawie. Właścicielka miejscowej jadłodajni szuka kucharki i Reece decyduje się podjąć pracę na jakiś czas. Bo właśnie jest w drodze, bo kończą się pieniądze, kilka tygodni może spędzić w sielankowej atmosferze, wśród życzliwych ludzi. Ale Reece nie wie, że i tu będą ścigać ją zmory przeszłości, koszmary nie odejdą, a nawet stanie się świadkiem morderstwa. A może to tylko wytwór jej wyobraźni? Gilmore była ofiarą napadu, cudem wymknęła się śmierci (dwukrotnie postrzelona, potem w śpiączce), od tamtego wydarzenia ma zaniki pamięci, dręczą ją koszmary, obsesje, lęki. Może to, co widziała, to urojenia? Czy w miasteczku ukrywa się morderca pod maską miłej, dobrodusznej osoby? Czy ktoś uwierzy osobie, która miewała przywidzenia i panicznie reaguje na odgłos trzaskającej gałęzi?
Pobyt w tej małej mieścinie na zawsze zmieni życie bohaterki - o czym można się przekonać czytając książkę.

Czytało się dobrze. Ale zabrakło tego czegoś ... Na okładce było ostrzeżenie: historia mrożąca krew w żyłach. Jednak żadnego dreszczyka nie poczułam, nie przewracałam z niecierpliwością kartek.

Moja ocena: 3/6

1 cze 2011

Heinrich Böll "Utracona cześć Katarzyny Blum albo: Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić"






Młoda kobieta przypadkowo poznaje poszukiwanego przestępcę. W trakcie policyjej obserwacji ślad urywa się w mieszkaniu Katarzyny Blum - wszystko wskazuje na to, że pokazała mu drogę ucieczki z obstawionego policjantami bloku.

Już na początku dowiadujemy się, jaki był finał sprawy. Książka odtwarza przebieg zdarzeń, które poprzedziły czyn Katarzyny Blum, pokazuje, jak 3 dni może zmienić całe życie. Przesłuchanie młodej kobiety, przypuszczenia śledczych, zebrane materiały, węszenie wśród znajomych nałożone na charakter kobiety, jej cechy osobiste wprowadza napięcie i wywraca życie do góry nogami. Ale to działania dziennikarzy, osaczenie przez popularną gazetę, krzyczące nagłówki w prasie oraz wykrzywione relacje dotyczące przesłuchiwanej Katarzyny B. powodują uruchomienie lawiny. I właśnie o praktykach stosowanych przez  pewną gazetę (podobieństwo do Bilda nieuniknione - jak pisze Böll we wstępie), przemocy słowa drukowanego, napastliwości dziennikarzy, gonieniu za sensacją, jest ta książka. Jaką moc ma słowo, jaką siłę niszczącą. Pokazuje, że gazeta ma za nic opisywane osoby, może interpretować fakty na swój własny sposób, nie przejmując się tym, że życie kilku osób jest złamane a dobre imię zbrukane. Co więcej - najpierw obrzuca błotem i wylewa pomyje na głowę nieszczęśnika, żeby później móc przedstawić na pierwszej stronie prawdziwą relacje ofiary (w która po wcześniejszych publikacjach i tak nikt nie uwierzy i wydaje się tym bardziej fałszywa).

Moja ocena: 4,5/6

Książka bardzo dobra. Ale w trakcie lektury miałam dylemat. Czy się nieco nie zdeaktualizowała? Dzisiaj już chyba nie trzeba otwierać oczu i pokazywać niecnych zabiegów prasy (przy okazji telewizja i internet też mają podobną siłę rażenia), chyba nie jest już takim odkryciem, że gazety bulwarowe przeinaczają wypowiedzi, układają w odpowiedni sposób fakty i ich interpretacje. Co więcej - dzisiaj coraz więcej ludzi chce się znaleźć w mediach i zaistnieć w świadomości odbiorców, sami pchają się przed obiektyw, nieważne jak napiszą, ważne, że piszą. Dzisiaj, gdy wszystko jest na sprzedaż, nie ma tabu w mediach, nie da się już zaskoczyć czytelnika niczym szczególnym, nawet skandal nie oznacza wykluczenia ze społeczności. Dzisiaj historia Katarzyny Blum skończyłaby się (mam takie wrażenie) inaczej.