15 maj 2011

Monika Szwaja "Nie dla mięczaków"

Facet po przejściach, kobieta z przeszłością - przy fontannie się spotkali, w Szczecinie. On miał zacząć nowe życie, był świeżo po rozprawie rozwodowej, nareszcie wolny - i tak miało zostać. Ale strzała Amora ugodziła i zaczął zdobywać "myszę" (tak ją nazwał, bo jakaś niepozorna, cicha). No i się zaczęło - randki, wyjazdy, wypad w góry, kolacyjki, marzenia o wieczorach przy kominku. Już myślał o ślubie, ale nagle na progu domu pojawił się prawie dorosły syn, o którego istnieniu nie miał pojącia. I się skomplikowało nieco. Ale historia opowiedziana jest  trochę bajkowo i wszystko się cudownie rozwiazuje, nawet tajemnica syna i dziewczyny (a może kobiety? przyjaciółki?) nie robią wielkiego wrażenia.

A moje wrażenia z lektury? Takie rzeczy tylko w bajkach  ... a w bajki dawno przestałam wierzyć ... Ale fajnie się czytało i raz na jakiś czas trochę bajki też jest potrzebne. I wiara w to, że po zakrętach losu drogi się prostują i realne jest zakończenie i żyli długo i szczęśliwie ...

Moja ocena: 4/6

2 komentarze:

  1. Książka trochę ,,chudziutka'' jeśli chodzi o ilość stron, ale całkiem przyjemnie się ją czyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. A to Twoj egzemplarz? Nie bedzie przypadkiem na wymiane? Pozdrowienia - Moni

    OdpowiedzUsuń