27 kwi 2011

Marek Krajewski "Dżuma w Breslau"



Czytałam już dwie książki o Eberhardzie Mocku. Nie wiem, czemu mi się wtedy nie podobały i dlaczego wystawiłam niskie oceny w Biblionetce...
Chyba upłynęło trochę czasu i zdażyłam zapomnieć poprzednie utwory Krajewskiego, i tym razem wiedziałam czego się spodziewać (wydaje mi się, że właśnie udziwnione na siłę zbrodnie mnie zniechęciły wtedy, jakieś tajemne sekty, spiski, bractwa - to było dla mnie chyba za dużo, bo takie rzeczy mi się kojarzyły raczej z londyńskimi zaułkami, Kubami Rozpruwaczami itp. a międzywojenny Wrocław jakoś nie bardzo ...) i mnie nie zdziwił wątek kryminalny. Tym razem skupiłam się bardziej na Mocku, Smolorzu, pijackich wybrykach, szumowinach i innych osobliwościach Breslau.Czytałam dla rozrywki, nie zastanawiając się nad logiką i sensem.

Czytało się szybko i fajnie (pod warunkiem, że przymknie się oko na pradopodobieństwo takiej zbrodni, a może to ja się mylę i jednak przed stu laty w naszym kraju nie takie rzeczy się działy, strach było po ulicach chodzić, bo zza krzaka wyskakiwali seryjni mordercy?).

Krajewski ode mnie otrzymał takie oceny (przypuszczam, że gdybym czytała książki w innej kolejności rozkład ocen byłby inny, albo może tym razem byłam łaskawsza i czytałam w sprzyjających warunkach)
Dżuma w Breslau 5,0 
Widma w mieście Breslau 4,0 
Śmierć w Breslau 3,0

1 komentarz:

  1. Na mnie ta książeczka czeka grzecznie na półce i jakoś nie mogę się zmotywować by ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń