20 kwi 2011

Katarzyna Grochola "Trzepot skrzydeł"

Książki Grocholi (chociaż nie czytałam) kojarzą mi się z literaturą lekką i przyjemną, o miłości i innych sprawach, raczej czytadła dla kobiet, a Judyta to coś w stylu polskiej Bridget Jones (też nie przeczytałam). Spodziewałam się lektury, która mi umili czas i zapewni trochę rozrywki.

Książka zaczyna się jak bajka i jest o miłości. W życiu Hanki pojawia się książę, biorą ślub i chciałoby się rzec "i żyli długo i szczęśliwie". Maż Hanki jest przystojny, wykształcony, kulturalny, ma dobrą pracę i nieźle zarabia. Koleżanki zazdroszczą, że trafił się jej najlepszy małżonek pod słońcem: kupił nową kuchnię (innym mężom nie potrzeba mebli, wolą elektronikę), zauważa nową fryzurę i bluzkę (inni nie zauważyliby nawet, że żona pomalowała włosy na niebiesko), opiekuńczym gestem tuli żonę i przynosi szal (a te inne chłopy to nawet nie widzą, że kobieta trzęsie się z zimna, nie mówiąc już o przyniesieniu z drugiego pokoju czegokolwiek). Właściwie Hanka wygrała los na loterii, właściwie powinna się cieszyć, właściwie niczego jej w życiu nie brakuje ... A jednak uśmiech na jej twarzy(o ile się pojawia) jest sztuczny i udawany, tak samo nieprawdziwy jak to idealne życie w przytulnym domku.

Nie chcę pisać wprost: o czym jest ta książka i jakiego problemu dotyka. Właściwie jest o miłości - ale nie tej uskrzydlającej.
Autorka podjęła trudny i ważny temat. Książka bardzo mną wstrząsnęła, skłoniła do przemyśleń, przeczytałam całość bez chwili przerwy i dalej siedzi w głowie. Też znam takie Hanki, i pewnie też nie wiem o paru Hankach w moim otoczeniu, które tak dobrze maskują własne życie, że inni myślą: "ale z niej szczęściara".
Książka o tym, jak trudno jest wyzwolić się z zaklętego kręgu.

Polecam, warto przeczytać!! Zdecydowanie jednak nie jest to lektura na poprawę humoru, wręcz przeciwnie.

Moja ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz