W dzieciństwie nie miałam okazji poznać sympatycznej rodzinki Pożyczalskich. Arietta, Dominika i Strączek mieszkają pod podłogą starego domu na angielskiej prowincji. Wyglądają całkiem jak my - tyle że w miniformacie. Mieszkają w zakamarkach i bardzo starają się, żeby nie zostać zauważonymi przez człowieka. "Pożyczają" potrzebne rzeczy - nic dziwnego, że w ludzkich domach ciągle coś się gubi, nigdy nie można znaleźć agrafki, czy chusteczki, gdy są najbardziej potrzebne i nie wiadomo, co dzieje się z zaginionymi szpilkami, igłami, guzikami. "Pożyczone" rzeczy w gospodarstwie Pożyczalskich zyskują nowy wymiar: szpulka nici to taboret, w naparstku można ugotować zupę, bibuła pełni rolę dywanu, a znaczki pocztowe wiszą na ścianach i udają obrazy. Akcja nabiera rumieńców, gdy ojciec rodziny zostaje widziany przez chłopca i cała rodzina zastanawia się nad przyszłością.
Powinnam przeczytać to jednak, jak byłam mała. Teraz literatura dziecięca smakuje inaczej ...
Moja ocena 4/6
Ja przeczytałam Pożyczalskich w dzieciństwie. Teraz odkrywam ich na nowo czytając mojemu pięcioletniemu synkowi.Polecam:)
OdpowiedzUsuń