25 sie 2010
Artur Domosławski "Kapuściński non-fiction"
Przeczytałam, ale bardzo ciężko mi to zrecenzować. Jeśli chodzi o samą książkę, łatwość odbioru, lekkość czytania, sposób napisania - oceniłam na 5. Cała reszta to wielość emocji, niepewność i kłębowisko myśli.
Ryszard Kapuściński od dawna należy do moich ulubionych pisarzy. Przeczytałam niemal wszystkie jego książki (bez Lapidariów), wiele artykułów o reporterze, wywiadów, analiz twórczości. A i tak okazało się, że to była tylko cząstka wiedzy o tym niezwykłym człowieku.
Artur Domosławski próbował pokazać prawdziwe oblicze Kapuścińskiego, przez parę lat wędrował śladami swojego mistrza, rozmawiał z ludźmi, którzy go znali, zachęcał do wspomnień. Miał do dyspozycji domowe archiwum autora Cesarza.
Nie oburzam się, że według niektórych, wszedł zbyt głęboko w prywatne życie wielkiego reportera. Nie on jeden zapłacił wysoką cenę za swoją popularność i miał pokomplikowane relacje z bliskimi. Nie on jeden nie mógł dogadać się z własnym dzieckiem. Córka Kapuścińskiego nie opowiadała w tabloidach o swoich relacjach z ojcem, więc szok dla czytelników pewnie był większy. I głosy "jak tak można".
Nie oburzają mnie też kochanki (rzeczywiste, albo zmyślone, bo imion Domosławski nie podaje, i chyba żadna się nie ujawniła) mistrza reportażu. Nie on jeden miałby grzeszki na sumieniu i swoje tajemnice.
Dla mnie życie prywatne autora jest równie interesujące i lubię o tym czytać i nie odbija się tak bardzo na odbiorze książki. Gdyby poznawać tylko utwory "grzecznych" ludzi - mało pozostałoby książek w bibliotekach.
A teraz o tym, co mi się nie podobało:
- W zamierzeniu autora książka miała przybliżyć postać Kapuścińskiego i ukazać jego prawdziwe oblicze (niemal ciemną stronę mocy) ale postawiła przede mną nowe pytania. Autor (wg wiadomości z sieci) nie rozmawiał jednak z córką Kapuścińskiego, być może jej relacja wniosłaby coś innego. Bardzo starał się ukazać prawdę, ale podobno sam w kilku szczegółach się pomylił - więc na ile prawdziwe są jego odkrycia. I czy w ogóle można napisać książkę o prawdziwym obliczu Kapuścińskiego, jeśli (wg tezy w książce) dla każdego miał inna twarz i zmieniał się w zależności od sytuacji.
- Kapuściński był przyjacielem Domosławskiego. Chyba niezręcznie strącać z piedestału własnego mistrza. I komu to może służyć, na pewno nie jest to komfortowa sytuacja dla dziennikarza. Może powinien znaleźć inny obiekt i napisać o kimś innym książkę. Bo czytając biografię Kapuścińskiego cały czas miałam wrażenie, że czytam zapis zdrady. Miałam wrażenie, że Domosławski nie chce tego napisać, ale musi (musi?), bo tego wymaga prawda i po to jest dziennikarzem.
- W sieci znalazłam też zarzuty, że autor biografii w nie całkiem czysty sposób wszedł w posiadanie pewnych informacji. Na początku nie tak miało to wyglądać, podobno zaufanie wdowy i dostęp do domowego archiwum zostały wykorzystane. I to też (jeśli jest prawdą) mi się bardzo nie podoba. Gdyby autor biografii sam do wszystkiego doszedł w swoich poszukiwaniach, wyglądałoby to nieco inaczej. Natomiast takie "omotanie" wdowy i zmiana koncepcji książki przypominają mi działania paparazzi, który zrobi wszystko, żeby mieć zdjęcie.
Nie wiem, jak było. Wyszła książka, która budzi kontrowersje.
Myślę, że utwory Kapuścińskiego obronią się same. A życie i twórczość reportera, który spędził wiele lat na południowej półkuli, będę fascynować kolejnych czytelnikow.
I mogę się zgodzić z głosami internautów - w Polsce ciężko napisać biografię. Bo jeśli nie wyjdzie hagiografia, to od razu podnoszą się głosy o szarganiu dobrego imienia artysty ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz