Po entuzjastycznych recenzjach bardzo napaliłam się na książkę, zakupiłam nawet własny egzemplarz. Niestety rozczarowałam się trochę.
Czytało się dobrze, ale spodziewałam się i czegoś więcej i czegoś innego.
Akcja rozgrywa się w teatrze, gdzieś na prowincji. Kieruje nim dyrektor Zbytek wraz z aktualną żoną Pauliną, w tle przemykają się dwie exżony oraz aktualna kochanka marząca o wygryzieniu legalnej połowicy. Teatr jest miejscem spotkań miejscowych ważnych osobistości, wpadają do bufetu, aby coś przekąsić (bufetowa zawsze umie coś skombinować, załatwić koniaczek, a na zapleczu nawet pędzi się bimber). Taki mały mikrokosmos: wpadają partyjni ważniacy i działacze opozycji, studenci, kolportuje się ulotki, ksiądz ma nadzieję, że w końcu odegrają jego sztukę. Na dodatek niedługo ma przyjechać delegacja rosyjskich wojskowych i premiera sztuki ma uświetnić pobyt gości. Nic dziwnego, że dyrektor coraz częściej sięga po krople i w młodym warszawskim reżyserze widzi iskierkę nadziei. Zachować spokój nie jest łatwo, bo dochodzi niespodziewana kontrola z góry, pracownicy na tyłach hodują maciorę, aktorzy przed premierą lądują w szpitalu, a w czeluściach teatru schowano powielacze.
Jest smak dawnych czasów (np. w postaci baby z cielęciną), aktorki zamiast na próbach spędzają czas w kolejkach. Jednak to co z początku mnie śmieszyło zaczęło w końcu trochę denerwować. Za dużo tych zbiegów okoliczności, powiązań, z komedii zrobiła się farsa.
Moja ocena: 4/6
Nie czytałam jeszcze tej książki, ale widzę, że na tobie nie wywarła ona wielkiego wrażenia, więc chyba nie mam czego żałować.
OdpowiedzUsuńZła nie była, czytało się dobrze. Można wypożyczyć z biblioteki, kupować nie trzeba ...
OdpowiedzUsuń