26 wrz 2011

Jan Krasnowolski "9 łatwych kawałków"


Zbiór opowiadań, według Lema (napisał wstęp) "są to, mówiąc z pewna przesadą Kwiaty zla". Autor nie jest zachwycony otaczającą nas rzeczywistością, postąpującym zanikiem więzi, technicyzacją życia i wyobcowaniem jednostki. W tych króciutkich utworach rolę złego pełni wszechobecna telewizja, technika, narkotyki, eksperymenty naukowe, dostaje się też wytworom popkultury. Na kartach książki można spotkać między innymi: Staruszka hodującego rybki, porucznika Muldę i porucznik Skulską (mrugnięcie okiem w stronę fanów serialu), Zdechlaka mającego poślubić Mariolettę, dziedziczkę fortuny zbitej na ogrodowych krasnalach, przewijają się też czarownice i wampiry, a nawet obcy.

Czytało mi się bardzo dobrze. Polecam!

Moja ocena: 4,5/6

19 wrz 2011

Mariusz Grzebalski "Człowiek, który biegnie przez las"






Kilka opowiadań. Dwa wieczory, bo nie mogłam na raz połknąć, musiałam się zastanowić czy odłożyć, czy dokończyć innym razem. Książka nie zapadła w pamięć, ale mnie mocno zirytowała i niemal żałuję, że straciłam czas na czytanie. Parę opowieści mi się nie podobało, dwóch nie mogłam zrozumieć (a może nie nadążałam za autorem). W notce na okładce jest zdanie: "biegnie się tu przez las sensów..." i chyba się pogubiłam w tym lesie wspomnień i okruchów pamięci. Może jedno opowiadanie jest warte przeczytania, reszta wynurzeń autora mnie nie zainteresowała i nie przykuła uwagi.

Moja ocena:  3 (i to z minusem ...niestety)

14 wrz 2011

Lilian Jackson Braun "Kot, który czytał wspak"





Jim Qwilleran (niegdyś rozchwytywany reporter) znajduje zatrudnienie w Daily Fluxion. Ma zajmować się pisaniem o artystach, a na sztuce prawie się nie zna, dla tego dociekliwego dziennikarza takie zajęcie to jak zesłanie (ale zawsze lepsze niż brak pracy). W gazecie prym wiedzie charyzmatyczny znawca sztuki George Bonifield Mountclemens III. Jego recenzje są jedyne w  swoim rodzaju, doprowadzają do białej gorączki, czytelnicy piszą setki listów, może wywindować malarza na sam szczyt, albo doprowadzić do zwolnienia dyrektora muzeum. I właśnie w niesamowitym domu kolekcjonera sztuki zamieszka nowy dziennikarz. Znajomość z Mountclemensem i jego arystokratycznym kotem Kao K'o-Kungiem otworzą mu oczy na sztukę. A morderstwa popełnione w artystycznym światku skłonią do poszukiwania mordercy, niezwykle pomocny okaże się wyjątkowy kot, który nie tylko zna się na malarstwie i ma własny wysublimowany gust, ale i umie czytać (wprawdzie wspak, ale zawsze).

Książka jest pierwszą z cyklu historii kryminalnych. Czytało się przyjemnie i podobała mi się, ale nie wiem, czy czytając następne części będzie tak samo bawić. Całkiem dobry lekki kryminał. Polecam jako lekturę odprężającą, w sam raz do autobusu, czy poczekalni.

Moja ocena: 4,5/6

13 wrz 2011

Małgorzata Gutowska - Adamczyk "Mariola, moje krople..."

Po entuzjastycznych recenzjach bardzo napaliłam się na książkę, zakupiłam nawet własny egzemplarz. Niestety rozczarowałam się trochę.

Czytało się dobrze, ale spodziewałam się i czegoś więcej i czegoś innego.

Akcja rozgrywa się w teatrze, gdzieś na prowincji. Kieruje nim dyrektor Zbytek wraz z aktualną żoną Pauliną, w tle przemykają się dwie exżony oraz aktualna kochanka marząca o wygryzieniu legalnej połowicy. Teatr jest miejscem spotkań miejscowych ważnych osobistości, wpadają do bufetu, aby coś przekąsić (bufetowa zawsze umie coś skombinować, załatwić koniaczek, a na zapleczu nawet pędzi się bimber). Taki mały mikrokosmos: wpadają partyjni ważniacy i działacze opozycji, studenci, kolportuje się ulotki, ksiądz ma nadzieję, że w końcu odegrają jego sztukę. Na dodatek niedługo ma przyjechać delegacja rosyjskich wojskowych i premiera sztuki ma uświetnić pobyt gości. Nic dziwnego, że dyrektor coraz częściej sięga po krople i w młodym warszawskim reżyserze widzi iskierkę nadziei. Zachować spokój nie jest łatwo, bo dochodzi niespodziewana kontrola z góry, pracownicy na tyłach hodują maciorę, aktorzy przed premierą lądują w szpitalu, a w czeluściach teatru schowano powielacze.

Jest smak dawnych czasów (np. w postaci baby z cielęciną), aktorki zamiast na próbach spędzają czas w kolejkach. Jednak to co z początku mnie śmieszyło zaczęło w końcu trochę denerwować. Za dużo tych zbiegów okoliczności, powiązań, z komedii zrobiła się farsa.

Moja ocena: 4/6

Władysław Szpilman "Pianista"

Poruszająca książka, wstrząsający film.
Lektura obowiązkowa.

7 wrz 2011

Virginia Woolf "Die Feder wittert die Fährte. Eine Skizze der Vergangenheit"


Książka chyba nie została wydana po polsku (w biblionetkowym katalogu nie znalazłam).

Ze wstydem muszę przyznać, że Virginia Woolf i jej dokonania są mi prawie całkowicie nieznane. Znałam tylko z nazwiska, z grubsza kim była - i tyle.
Wspomnienia pisarki pozwoliły mi poznać troszkę jej osobę i wydarzenia, które miały ogromny wpływ na późniejsze życie. Virginia Woolf to postać niezwykle barwna - to co można przeczytać w książce, to zaledwie wycinek. Ale bardzo interesujący, przy okazji można wejść w klimat londyńskich salonów, otrzeć się o literackie i naukowe sławy, zakosztować wiktoriańskiego stylu życia, który bardzo uwierał młodą Virginię. W tekstach pojawia się również St. Ives /rybacka wioska gdzieś w Kornwalii/, rodzina spędzała tam wakacje i we wspomnieniach jawi się jako kraina szczęścia.  Eseistka przywołuje postać matki i siostry Stelli - wczesna strata tych bliskich osób pozostawiła ogromną pustkę. Dla wielbicieli Woolf z pewnością interesująca pozycja - jest to wybór nieopublikowanych szkiców wydanych pośmiertnie, nie wiadomo, czy były przeznaczone do druku.

Przyznam, że z pewnym trudem przebrnęłam przez kilkadziesiąt pierwszych stron, potem rozsmakowałam się w lekturze. Do tego stopnia, że chętnie sięgnę po biografię i coś z dorobku pisarskiego.

Moja ocena: 4,5/6

5 wrz 2011

Joanna Bator "Piaskowa Góra"

Bardzo dziękuję za pożyczenie książki Pemberley. Przeczytałam jeszcze przed urlopem, ale jakoś nie miałam czasu się rozpisać. Więc nadrabiam zaległości.

Książka bardzo mi się podobała. Historia, a właściwie hiostorie trzech kobiet: babci, matki i wnuczki. Opowieści Jadzi, Dominiki, Haliny oraz Zofii przeplatają się ze sobą i składają na skomplikowany obraz rodziny. Niemal każda z kobiet ma jakąś tajemnicę, albo grzeszek na sumieniu, każdą los doświadczył w jakiś sposób. Autorka wprowadziła również wiele postaci drugoplanowych, dowiadujemy się sporo także i o innych mieszkańcach wałbrzyskiego blokowiska. Galerię postaci uzupełniają między innymi Kazimierz i Basieńka Maślakowie, Iwonka Sledź, rodzina greckich komunistów, Grażynka Rozpuch, inżynier Waciak,czy ksiądz Adam. Każde z nich bardzo charakterystyczne, ma swój własny niepowtarzalny świat, marzenia, wizje.

Książka podobała mi się właśnie ze względu na ten rozmach i rozległą panoramę. Istny Babel (tak zresztą swoje blokowisko nazywają mieszkańcy), wielość ludzi i problemów, doprawiony realiami minionej epoki. Można przeczytać o tym, co jeszcze tak niedawno składało się na naszą rzeczywistość; tęskne przeglądanie zachodnich katalogów, kolekcja kryształów w meblościance, stanie w kolejkach, imprezy zakrapiane ogóreczkiem i śledzikiem, marzenia o talonie na malucha, dancingi i wiele innych rzeczy tworzą barwną mozaikę losów i historii.

Jedno tylko w książce nie dawało mi spokoju. Wiem, że autorka zna się na rzeczy, nieobca jej socjologia i antropologia. Ale ... jakoś dobór nazwisk mi się wydał podejrzany, niemal wszystkie nazwiska są nacechowane, albo przywodzą określone skojarzenia. Jako górniczej córce wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby na tym górniczym osiedlu nie można było znaleźć żadnej rodziny -skich, -ckich, albo choćby Nowaków. Książkę zaludniają same Maślaki, Pasiaki, Chmury, Kosy.

Aż się boję sięgnać po Chmurdalię ... czy dorówna pierwszej części?. Wiem, o czym będzie i nie wydaje mi się, żeby mnie zainteresowały losy Dominiki tułającej się po świecie ... Ale to się okaże dopiero jak przeczytam.


Moja ocena: 5,5/6